środa, 7 stycznia 2015

... 1/2

"Nigdy nie skręcaj w lewo" mówił. Nie chodzi tu o dosłowne znaczenie tych słów. Chodziło mu o to, bym szedł "tą" wyznaczoną ścieżką i trzymał się jej do końca, nawet gdyby to lewo było bardzo kuszące. Jednak ja nie słuchałem. Byłem wtedy mały. Bardzo mały, a on nie zdążył mi tego wytłumaczyć, gdyż odszedł. No cóż, nie dziwię się gdyż w moim sercu od początku nie było dla niego miejsca, co jest bardzo przykre, ale prawdziwe. Miałem wrażenie, że żyję bez żadnej potrzeby i dla nikogo nic nie znaczę i nikt nic nie znaczy dla mnie. Teraz już wiem, że on od początku o wszystkim wiedział i choć znał zakończenie, codziennie to powtarzał. Rano, wieczorem, gdy przykrywał mnie kołdrą, nocą, gdy do niego przychodziłem, gdy miałem koszmary. On nie był moim tatą. Wiedziałem to od początku. Dotąd nie wiem kim był. Po prostu stał obok mnie od zawsze, aż do pewnego dnia. Zniknął za rogiem. Pocałował mnie w czoło. Im bliżej był zakrętu, tym gorzej wyglądał, ale nie było dla mnie ratunku musiał mnie zostawić i chronić kogoś, kto jeszcze ma szansę przeżyć. Nie rozumiałem tego. Dorastałem w niewiedzy.

     Dotarłem tak do siedemnastego roku życia. Zapomniałem o wszystkim. Całą moją przeszłość ukryłem w zakamaru mojego umysłu, schowałem do pudła i przykryłem kocem. Mieszkałem w jakiejś dziurze na obrzeżach miasta. Mój dzień codziennie wyglądał tak samo. Spałem do 12, bo miałem kaca. 2 tabletki przeciwbólowe. Znowu spałem. Zjadłem naleśnika. Spałem. Wieczorem impreza i od nowa. Nie miałem pieniędzy. Moje życie nic dla nikogo nie znaczyło. Powoli się wykolejałem. Nie miałem dla kogo żyć.

Pewnego dnia, po 2 piwach i kilku drinkach wyszedłem z baru. Miałem następne długi, których oczywiście nie zamierzałem uregulować. I tak nie dożyłbym dnia, w którym by mnie zbili. zanim przyjdą, ja już będę miał przygotowany sznur, a gdy wejdą moje stopy choć brudne od piachu już nie będą dotykać ziemi. Tak więc myśląc, że idę prosto tak naprawdę prawie wpadłem pod samochód. Moja noga o coś zahaczyła i upadłem na ziemię. Leżałem tak przez kilka minut lecz nagle poczułem jak ktoś mnie bierze pod ramię. Wiedziałem kto to. Tylko ta osoba by mnie podniosła, bo tej drugiej już nie ma. Chyba wam jeszcze nie wspominałem, że miałem siostrę. Znaczy nie prawdziwą, tylko po prostu ona też była sierotą. Pewnego dnia zobaczyliśmy się pod murem i wtuliliśmy się w swe ramiona, gdy inni wychodząc ze szkoły rzucali w nas ołówkami. Szliśmy w kierunku domu, w którym razem mieszkaliśmy. Ona zawsze była tym przewodnikiem. Ja nigdy nie miałem na nic sił. Jednak skręciliśmy w lewo. Dlaczego? Nasz dom jest dalej. Ręce już mnie nie trzymały. Upadłem twarzą na ziemię,  ale to i tak nie bolało. "Wstawaj" ktoś powiedział, a to nie był głos mojej siostry. Podniosłem głowę. Nigdzie jej nie było. Przede mną stał jakiś koleś. Dodam, że przystojny facet. Nic mu nie brakowało. Nie miał na sobie koszulki. Miał idealnie wyrzeźbiony tors. Czarne oczy, lecz pod światłem w odcieniu czerwieni niesamowicie przyciągały. Miał bladą kredowobiałą cerę i kontrastujące z tym czarne włosy z czerwonymi końcówkami.
- Umyjcie go i przebierzcie. - powiedział tak, że miałem wrażenie iż syczy. Nikt mu nie odpowiedział, ale po chwili już ktoś mnie ciągnął tyłkiem po podłodze.

Wrzucili mnie do pokoju i zamknęli za sobą drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem za sobą dużą, białą wannę. Po lewej stronie stała półka z mydłami, żelami, kremami i balsamami. Choć widziałem to wszystko nie byłem jakoś bardzo wzruszony, bo przecież po co mam się cieszyć jeżeli to nie jest moje. Po chwili do pomieszczenia weszły dwie kobiety i stanęły po mojej lewej stronie. Wiedziałem po co tu są, ale tylko pokręciłem głową dając znak, że sam się umyję. One jeszcze wskazały na kosz na pranie, a obok postawiły nowe ubrania. Dlaczego one nic nie mówią? pytałem samego siebie. Gdy wyszły wskoczyłem do wanny. Po poł godzinie otuliłem się ręcznikiem i już miałem iść po ubrania, kiedy drzwi się otworzyły. Stanął w nich kredowobiały mężczyzna.
-Co do cholery jasnej?! Ja tu się przebieram! -(czułem jak mój głos cichnie)- Zboczeniec. Nieletniego chciał nago widzieć. PEDOFIL. -Jednak tego ostatniego słowa już nie było słychać. On się do mnie zbliżał. Zacisnąłem pięści na ręczniku, a on za nie złapał.
-Mam ci się pomóc ubrać?-szepnął do mojego ucha. Przełknąłem głośno ślinę.
-Nnie. -odpowiedziałem ledwie szeptem. W moich oczach już czaiły się zdradzieckie łzy, których tak nie chciałem teraz ukazywać. On się uśmiechnął spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł. W głowie pojawił mi się obraz pokoju, do którego jak przypuszczałem miałem się udać. Po nałożeniu na siebie wszystkich warstw ruszyłem w lewo. Tam były uchylone drzwi. Nie ukrywam, że moje nogi były jak z waty, a oddech przyspieszony. Ujrzałem go jak stał tyłem do mnie  i patrzył się przez okno. W odbiciu widziałem jego szeroki uśmiech. Momentalnie się do mnie odwrócił.
-Kim jesteś?- zapytałem.
-Możesz mnie nazywać jak chcesz. Mogę być kim chcesz.- odpowiedział chrapliwym głosem.
...
-Zagrajmy w złotą rybkę. -zaproponował.- Mogę zrealizować twoje trzy życzenia.
-NIE BĘDĘ Z TOBĄ GRAŁ W ZŁOTĄ, ANI ŻADNĄ INNĄ RYBKĘ!!!- wykrzyknąłem i poczułem drapanie w gardle. Czarnowłosy przekrzywił głowę. Znowu się do mnie zbliżał i położył rękę na mojej głowie. Zobaczyłem moją siostrę. Leżała na podłodze była cała zakrwawiona. Wokół niej było pełno martwych ptaków. Na jej policzkach widziałem zaschniętą dróżkę łez. Brudna woda kapała na jej plecy.
-NIEEEEEEEE! - wykrzyknąłem i upadłem na ziemię.
- Ona jest dla ciebie ważna prawda?- wysyczał. - No to zagrasz ze mną?
-Kim jesteś? - zapytałem jeszcze raz. Miałem Saharę w ustach.
- Nie lubię się powtarzać. - odpowiedział.
-Ona ma być bezpieczna. - powiedziałem już cały we łzach.
-Czy to jest twoje pierwsze życzenie? - zapytał i ugryzł mnie w ucho.
Nie odpowiedziałem.
- Tak? - szepnał, a przed oczami ukazał mi się obraz mojej siostry, gdy bierze ostatni oddech, a oczy robią się szkliste i bez cienia życia zapatrzone w dal.
Kręciłem głową. W głębi duszy coś mi mówiło, by odpowiedzieć NIE. Jak trzeba być od środka zepsutym jeśli nawet w takiej sytuacji twoje sumienie mówi nie?
Teraz pokazał mi się obraz jak wynoszą ją z celi, nie, ciągną ją twarzą w dół, całkiem już zniszczoną i palą jej zimne ciałko na stosie.
- Taak- nie byłem w stanie nawet dobrze tego powiedzieć, bo od płaczu miałem już urywający się głos - ma być bezpieczna..- wychrypiałem. I to był błąd, bo jednak to co mi mówiło w duszy wiedziało jak to się skończy, a ja zostałem zwiedziony, ale jeszcze o tym nie wiedziałem i wy też jeszcze nie wiecie.
~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~
Obiecuję, że druga część (i ostatnia) pojawi się do końca tego tygodnia :D Natomiast 3 cz. Bezdomny Bang.A.P jeszcze w tym miesiącu ;) Blog się odradza. Nasze dwie zguby (Suho i Neko) też pracują nad swoimi oneshotami i rozdziałowcami, więc w najbliższym czasie może się coś pojawić ;)
Mam nadzieję, że  pierwszy dzień po świętach jeszcze was nie wykończył ;)  //Junsu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz