Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-Świetnie. - powiedział, złapał mnie za szyję, tak, że nie mogłem wziąć oddechu i powlókł po ziemi. Wrzucił mnie do zimnego pomieszczenia i zatrzasnął drzwi. Z nosa leciała mi krew. Przede mną stał stół i zakapturzona postać. Kredowobiały mężczyzna popchnął mnie w jego kierunku. Upadłem twardo na kolana. Miałem ochotę go trzasnąć w twarz. Za kogo on się uważał? Już miałem się odwrócić, gdy powróciło do mnie wspomnienie siostry. Siedziałem cicho.
-Nie spełnię twojego życzenia za darmo... - zaczął czarnooki.
Żadnego ruchu.
Podszedł do mnie od tyłu, złapał za ręce i brutalnie przycisnął je do metalowego blatu stołu.
-Zawsze myślałem, że złota rybka była bezinteresowna. -dodałem.
-Dla odmiany ja się nie błyszczę - odpowiedział.
W tym samym czasie zauważyłem, że zakapturzony mężczyzna trzyma połyskujący przedmiot w ręce za plecami.
Szybki ruch stojącego za mną i moje ręce były kajdankami przykute do stołu.
W moich oczach pojawiła się panika.
-Nie! Nie, nie ,nie, nie ,nie nni..e. Oczy zaczęły mi biegać na wszystkie strony. Próbowałem wyrwać ręce z uścisku, ale ani drgnęły. Zacząłem się kulić i błagać. Cały się trząsłem.
Zakapturzony wyciągnął ostre narzędzie. Nie byłem pewien, ale chyba to było coś takiego czym jednym cięciem się ryby zabija i odcina płetwy. To samo miało się najprawdopodobniej stać z moimi palcami. Zacząłem kopać i wrzeszczeć. W mojej głowie pojawiały się coraz gorsze obrazy, że to nie mi, ale dziewczynie odpadają palce. Moje usta były całe opuchnięte i popękane przez zaciskające się na nich zęby. Zacisnąłem ręce w pięści. Ktoś próbował mi je rozprostować, ale ja ciągle się szarpałem. Poczułem, że ktoś z ogromną siłą stopą uderzył w moje kolano. TRZASK! ogromny ból w lewej kończynie. Byłem okładany czyimiś pięściami, ale i tak nic nie równało się z bólem, gdy w następnej chwili, za jednym zamachem zostałem pozbawiony trzech palców. Wrzask. Mój wrzask, po czym pożegnanie następnych dwóch palców. Plułem, kopałem, wiłem się z bólu, ale to nic nie dało... Po pewnym czasie już nic nie widziałem. Moje oczy zaszły mgłą. Już nie rozpoznawałem niczyjego głosu. Nastawała coraz większa cisza i w ostatnim momencie przed całkowitą utratą przytomności poczułem czyjś oddech przy uchu i usłyszałem już tylko jako najcichszy szept:
-Uczta się zaczęła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~``````~~~~~~~~~~~~``
`````````~~~~~~~~~~~~~~~`````
Obudziłem się nie widząc na jedno oko. Nie chciałem patrzeć na lewą rękę, ale moje oczy jakby same tam powędrowały. Zero palców. Tam gdzie powinny być sterczały małe kikuty paliczków, całe w brudzie. Z otwartych ran wylewała się dziwna maź, a reka do połowy była sina. Nic nie czułem, gdy dotykałem swojego ciała, tylko w miejscu, gdzie powinny być palce gromadził się cały ból. Najgorsze było to, że czułem jakby tam dalej były, Ale zamiast nich było tam tylko powietrze.
Zgrzyt. Trzaśnięcie. Obejrzałem się w drugą stronę. On tam stał. Wystarczył jeden krok. Ale krok do czego? Zanim bym się zorientował znów bym oberwał i leżał nieprzytomny. A może to i nawet lepiej? Spróbowałem się przesunąć, ale uniemozliwila mi to jego stopa na mojej lewej i promieniującej bólem dłoni.
-Aishhh. - zasyczałem.
-Wymyśliłeś już jakieś drugie życzenie? -zapytał przekrzywjając głowę.
Splunąłem mu pod nogi.
-No cóż... widzę, że trzeba je u Ciebie wymusić siłą.
Drzwi się otworzyły i do środka wparowało dwóch mężczyzn. Przygnietli mnie do ściany i jeden z nich wbił mi strzykawkę w zagięcie łokcia. Straciłem czucie w nogach i osunąłem się na zimną podłogę. Teraz widziałem tylko jego połyskujące buty. Dwójka mężczyzn przygniatała teraz moje ręce i nogi. Usłyszałem szelest i znów poczułem kłucie na ręce, a potem dwa kolejne. Nie byłem się w stanie ruszyć. Moje oczy się rozszerzyły. Zacząłem ciężko oddychać.
-Nie martw się. To tylko jakieś dwie godziny halucynacji. -usłyszałem.
Wiedziałem z czym się to wierze, z jakimi obrazami, dlatego też przybyła nowa fala paniki.
-Yhmm. -usłyszałem pomruk rozkoszy z jego ust.
-Cczego chcesz? -wydukałem.
-Narazie wystarczy mi twój strach. Przez te dwie godziny nieźle się posilę, a może i w trakcie wypowiesz drugie życzenie. - odpowiedział.
~~~~~~~~
Odwróciłem się na plecy, po czym wstałem. Byłem sam zamknięty w tej ciasnej celi. Gdzie oni się podziali? Podszedłem do miejsca gdzie powinny być drzwi, ale ich nie było... Zacząłem walić w ścianę, ale po pewnym czasie zrozumiałem, że to bez sensu. Znowu się odwróciłem i zamarłem. Z sufitu wisiał sznur, A na nim człowiek. Zaczął się obracać, miał worek na głowie. Zasłoniłem oczy dłońmi. Nie chciałem na to patrzeć. Nagle coś dotknęło mojej stopy. Podkuliłem nogi, ale moje dłonie bez mojego pozwolenia opadły i odsłoniły mi widok. Krzyczałem. Wiem to. Teraz ciało było tuż przede mną. Bez worka. To był barman. Pracował w klubie, w którym tak niedawno byłem. Jego ręka drgnęła. Niemożliwe. Nagle złapał mnie za kark, wykrzywił moją szyję pod takim kątem, że już powinny mi pęknąć kręgi szyjne i wsadził moją głowę do lodowatej wody. Wrzeszczałem, co odbierało mi tlen z płuc i zacząłem się dławić. Otworzyłem oczy... teraz scena się odwróciła. To ja kogoś unieruchamiałem. W ręce trzymałem nóż i zadawałem raz za razem cięcia nożem w klatkę piersiową tej osoby.
-Przestań! -wrzeszczałem sam do siebie.
Ciało zamieniło się w tułów jelenia.
Obok leżała siekiera, a ja trzymałem jego odciętą głowę. Gwałtownie ją wypuściłem. Ona poturlała się po podłodze i zamieniła w wypchane trofeum na ścianie.
-Przestań! -wrzeszczałem raz za razem. -przestań...
~~~~~~~~~~~
Leżałem na podłodze i ciężko oddychałem. Znów byłem przeciśnięty do podłogi, a przede mną stał kredowobiały mężczyzna.
-Wypowiedziałeś drugie życzenie. -uśmiechnął się. -szkoda, że tak krótko wytrzymałeś. Minęła dopiero godzina. No, ale życzenie to życzenie.
Płakałem, szlochałem. Za co?! Kto by tyle wytrzymał? Czy ktoś przeżywa teraz to samo co ja? Jest nas więcej?
-Dajcie mu chwilę, a potem zanieście do mojego gabinetu. -powiedział czarnowłosy do dwóch mężczyzn i wyszedł.
~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~
Zostałem brutalnie zaczołgany do jego gabinetu.
Siedział tam sobie jakby nigdy nic i czekał. Przywołał mnie skinieniem ręki. Podszedłem do niego i tak nie było już dla mnie ratunku. Byłem chodzącym wrakiem. Staliśmy przed oknem. Widok na świat. Był przede mną, ale czułem jakby był oddalony o setki kilometrów. Szła tam. Ulicą przez pasy. Moja siostra. Serce przestało mi bić. Przycisnąłem ciało do szyby. Na nią pędziła ciężarówka. Ona jakby tego nie widziała szła dalej. Gdy już miało się "to" zdarzyć czas jakby stanął.
-Chcesz ją ocalić? -usłyszałem, ale nie dowierzałem.
-Skinąłem głową.
-Możesz to zrobić pod warunkiem, że ja zabiorę Ciebie. Ona będzie już ode mnie uwolniona... na zawsze, ale ty ze mną zostaniesz.
Przełknąłem ślinę.
-Na zawsze- dodał.
-Kim ty jesteś? - zapytałem.
-Ehm. Odwrócenie tego co na górze. - odpowiedział.
Zamknąłem oczy i skinąłem głową, chciałem by ona tam trafiła. Do góry.
-Dasz mi kiedyś umrzeć? - zapytałem z nadzieją.
-Tu nikt nie umiera. -szybko odpowiedział. - tu ludzie karmią mnie strachem.
Zacisnąłem zęby.
-Czy to znaczy, że jak z tobą zostanę to uratuję kilka dusz? - zapytałem.
-Tak. To jedyna zasada, do której nie mam nic do gadania, bo zawarłem z Nim umowę. Co jakiś czas zabieram jedną osobę, która mnie żywi, a uwalniam wiele innych.
-Zgadzam się. - odpowiedziałem tym samym oddając ogromną i niesamowitą przysługę innym. Nie mogłem dopuścić do tego, by innych spotkało to co mnie.
Czas znowu ruszył. Ona spokojnie poszła dalej. Tam czekali na nią znajomi. Uscisnęli się i zniknęli za rogiem. Gdy już ich nie było widać okno zaszło czarną mgłą i straciłem kontakt ze światem.
-Już o tobie nie pamięta. -usłyszałem i poczułem jego rękę na ramieniu. Tak naprawdę to on od początku by jej nic nie zrobił. Poprostu chodziło mu o to, by mnie zatrzymać. Ona była tylko obrazami w mojej głowie. Ona przez cały ten czas nie pomyślała o mnie, bo wymazał mnie jej z pamięci. Pokręciłem głową, bo dopiero teraz to zrozumiałem. Wiedziałem chociaż, że jednak na kimś mi zależało i nie byłem kompletnym zerem. Zniknęliśmy w głębi korytarzy, ale moje serce na zawsze pozostało przy oknie czekając na ponowny kontakt z tamtym światem, który jednak jak to było w umowie nie nadchodził.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to tak jak obiecałam macie drugą część ; ) Moja siostra twierdzi że opo jest trochę brutalne, zobaczymy co wy o tym powiecie; ) Miłego czytanka życzę. //Junsu
To koniec... Czas na zmiany! 이 말은 ... 시간 변경!
niedziela, 11 stycznia 2015
środa, 7 stycznia 2015
... 1/2
"Nigdy nie skręcaj w lewo" mówił. Nie chodzi tu o dosłowne znaczenie tych słów. Chodziło mu o to, bym szedł "tą" wyznaczoną ścieżką i trzymał się jej do końca, nawet gdyby to lewo było bardzo kuszące. Jednak ja nie słuchałem. Byłem wtedy mały. Bardzo mały, a on nie zdążył mi tego wytłumaczyć, gdyż odszedł. No cóż, nie dziwię się gdyż w moim sercu od początku nie było dla niego miejsca, co jest bardzo przykre, ale prawdziwe. Miałem wrażenie, że żyję bez żadnej potrzeby i dla nikogo nic nie znaczę i nikt nic nie znaczy dla mnie. Teraz już wiem, że on od początku o wszystkim wiedział i choć znał zakończenie, codziennie to powtarzał. Rano, wieczorem, gdy przykrywał mnie kołdrą, nocą, gdy do niego przychodziłem, gdy miałem koszmary. On nie był moim tatą. Wiedziałem to od początku. Dotąd nie wiem kim był. Po prostu stał obok mnie od zawsze, aż do pewnego dnia. Zniknął za rogiem. Pocałował mnie w czoło. Im bliżej był zakrętu, tym gorzej wyglądał, ale nie było dla mnie ratunku musiał mnie zostawić i chronić kogoś, kto jeszcze ma szansę przeżyć. Nie rozumiałem tego. Dorastałem w niewiedzy.
Dotarłem tak do siedemnastego roku życia. Zapomniałem o wszystkim. Całą moją przeszłość ukryłem w zakamaru mojego umysłu, schowałem do pudła i przykryłem kocem. Mieszkałem w jakiejś dziurze na obrzeżach miasta. Mój dzień codziennie wyglądał tak samo. Spałem do 12, bo miałem kaca. 2 tabletki przeciwbólowe. Znowu spałem. Zjadłem naleśnika. Spałem. Wieczorem impreza i od nowa. Nie miałem pieniędzy. Moje życie nic dla nikogo nie znaczyło. Powoli się wykolejałem. Nie miałem dla kogo żyć.
Pewnego dnia, po 2 piwach i kilku drinkach wyszedłem z baru. Miałem następne długi, których oczywiście nie zamierzałem uregulować. I tak nie dożyłbym dnia, w którym by mnie zbili. zanim przyjdą, ja już będę miał przygotowany sznur, a gdy wejdą moje stopy choć brudne od piachu już nie będą dotykać ziemi. Tak więc myśląc, że idę prosto tak naprawdę prawie wpadłem pod samochód. Moja noga o coś zahaczyła i upadłem na ziemię. Leżałem tak przez kilka minut lecz nagle poczułem jak ktoś mnie bierze pod ramię. Wiedziałem kto to. Tylko ta osoba by mnie podniosła, bo tej drugiej już nie ma. Chyba wam jeszcze nie wspominałem, że miałem siostrę. Znaczy nie prawdziwą, tylko po prostu ona też była sierotą. Pewnego dnia zobaczyliśmy się pod murem i wtuliliśmy się w swe ramiona, gdy inni wychodząc ze szkoły rzucali w nas ołówkami. Szliśmy w kierunku domu, w którym razem mieszkaliśmy. Ona zawsze była tym przewodnikiem. Ja nigdy nie miałem na nic sił. Jednak skręciliśmy w lewo. Dlaczego? Nasz dom jest dalej. Ręce już mnie nie trzymały. Upadłem twarzą na ziemię, ale to i tak nie bolało. "Wstawaj" ktoś powiedział, a to nie był głos mojej siostry. Podniosłem głowę. Nigdzie jej nie było. Przede mną stał jakiś koleś. Dodam, że przystojny facet. Nic mu nie brakowało. Nie miał na sobie koszulki. Miał idealnie wyrzeźbiony tors. Czarne oczy, lecz pod światłem w odcieniu czerwieni niesamowicie przyciągały. Miał bladą kredowobiałą cerę i kontrastujące z tym czarne włosy z czerwonymi końcówkami.
- Umyjcie go i przebierzcie. - powiedział tak, że miałem wrażenie iż syczy. Nikt mu nie odpowiedział, ale po chwili już ktoś mnie ciągnął tyłkiem po podłodze.
Wrzucili mnie do pokoju i zamknęli za sobą drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem za sobą dużą, białą wannę. Po lewej stronie stała półka z mydłami, żelami, kremami i balsamami. Choć widziałem to wszystko nie byłem jakoś bardzo wzruszony, bo przecież po co mam się cieszyć jeżeli to nie jest moje. Po chwili do pomieszczenia weszły dwie kobiety i stanęły po mojej lewej stronie. Wiedziałem po co tu są, ale tylko pokręciłem głową dając znak, że sam się umyję. One jeszcze wskazały na kosz na pranie, a obok postawiły nowe ubrania. Dlaczego one nic nie mówią? pytałem samego siebie. Gdy wyszły wskoczyłem do wanny. Po poł godzinie otuliłem się ręcznikiem i już miałem iść po ubrania, kiedy drzwi się otworzyły. Stanął w nich kredowobiały mężczyzna.
-Co do cholery jasnej?! Ja tu się przebieram! -(czułem jak mój głos cichnie)- Zboczeniec. Nieletniego chciał nago widzieć. PEDOFIL. -Jednak tego ostatniego słowa już nie było słychać. On się do mnie zbliżał. Zacisnąłem pięści na ręczniku, a on za nie złapał.
-Mam ci się pomóc ubrać?-szepnął do mojego ucha. Przełknąłem głośno ślinę.
-Nnie. -odpowiedziałem ledwie szeptem. W moich oczach już czaiły się zdradzieckie łzy, których tak nie chciałem teraz ukazywać. On się uśmiechnął spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł. W głowie pojawił mi się obraz pokoju, do którego jak przypuszczałem miałem się udać. Po nałożeniu na siebie wszystkich warstw ruszyłem w lewo. Tam były uchylone drzwi. Nie ukrywam, że moje nogi były jak z waty, a oddech przyspieszony. Ujrzałem go jak stał tyłem do mnie i patrzył się przez okno. W odbiciu widziałem jego szeroki uśmiech. Momentalnie się do mnie odwrócił.
-Kim jesteś?- zapytałem.
-Możesz mnie nazywać jak chcesz. Mogę być kim chcesz.- odpowiedział chrapliwym głosem.
...
-Zagrajmy w złotą rybkę. -zaproponował.- Mogę zrealizować twoje trzy życzenia.
-NIE BĘDĘ Z TOBĄ GRAŁ W ZŁOTĄ, ANI ŻADNĄ INNĄ RYBKĘ!!!- wykrzyknąłem i poczułem drapanie w gardle. Czarnowłosy przekrzywił głowę. Znowu się do mnie zbliżał i położył rękę na mojej głowie. Zobaczyłem moją siostrę. Leżała na podłodze była cała zakrwawiona. Wokół niej było pełno martwych ptaków. Na jej policzkach widziałem zaschniętą dróżkę łez. Brudna woda kapała na jej plecy.
-NIEEEEEEEE! - wykrzyknąłem i upadłem na ziemię.
- Ona jest dla ciebie ważna prawda?- wysyczał. - No to zagrasz ze mną?
-Kim jesteś? - zapytałem jeszcze raz. Miałem Saharę w ustach.
- Nie lubię się powtarzać. - odpowiedział.
-Ona ma być bezpieczna. - powiedziałem już cały we łzach.
-Czy to jest twoje pierwsze życzenie? - zapytał i ugryzł mnie w ucho.
Nie odpowiedziałem.
- Tak? - szepnał, a przed oczami ukazał mi się obraz mojej siostry, gdy bierze ostatni oddech, a oczy robią się szkliste i bez cienia życia zapatrzone w dal.
Kręciłem głową. W głębi duszy coś mi mówiło, by odpowiedzieć NIE. Jak trzeba być od środka zepsutym jeśli nawet w takiej sytuacji twoje sumienie mówi nie?
Teraz pokazał mi się obraz jak wynoszą ją z celi, nie, ciągną ją twarzą w dół, całkiem już zniszczoną i palą jej zimne ciałko na stosie.
- Taak- nie byłem w stanie nawet dobrze tego powiedzieć, bo od płaczu miałem już urywający się głos - ma być bezpieczna..- wychrypiałem. I to był błąd, bo jednak to co mi mówiło w duszy wiedziało jak to się skończy, a ja zostałem zwiedziony, ale jeszcze o tym nie wiedziałem i wy też jeszcze nie wiecie.
~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~
Obiecuję, że druga część (i ostatnia) pojawi się do końca tego tygodnia :D Natomiast 3 cz. Bezdomny Bang.A.P jeszcze w tym miesiącu ;) Blog się odradza. Nasze dwie zguby (Suho i Neko) też pracują nad swoimi oneshotami i rozdziałowcami, więc w najbliższym czasie może się coś pojawić ;)
Mam nadzieję, że pierwszy dzień po świętach jeszcze was nie wykończył ;) //Junsu
Dotarłem tak do siedemnastego roku życia. Zapomniałem o wszystkim. Całą moją przeszłość ukryłem w zakamaru mojego umysłu, schowałem do pudła i przykryłem kocem. Mieszkałem w jakiejś dziurze na obrzeżach miasta. Mój dzień codziennie wyglądał tak samo. Spałem do 12, bo miałem kaca. 2 tabletki przeciwbólowe. Znowu spałem. Zjadłem naleśnika. Spałem. Wieczorem impreza i od nowa. Nie miałem pieniędzy. Moje życie nic dla nikogo nie znaczyło. Powoli się wykolejałem. Nie miałem dla kogo żyć.
Pewnego dnia, po 2 piwach i kilku drinkach wyszedłem z baru. Miałem następne długi, których oczywiście nie zamierzałem uregulować. I tak nie dożyłbym dnia, w którym by mnie zbili. zanim przyjdą, ja już będę miał przygotowany sznur, a gdy wejdą moje stopy choć brudne od piachu już nie będą dotykać ziemi. Tak więc myśląc, że idę prosto tak naprawdę prawie wpadłem pod samochód. Moja noga o coś zahaczyła i upadłem na ziemię. Leżałem tak przez kilka minut lecz nagle poczułem jak ktoś mnie bierze pod ramię. Wiedziałem kto to. Tylko ta osoba by mnie podniosła, bo tej drugiej już nie ma. Chyba wam jeszcze nie wspominałem, że miałem siostrę. Znaczy nie prawdziwą, tylko po prostu ona też była sierotą. Pewnego dnia zobaczyliśmy się pod murem i wtuliliśmy się w swe ramiona, gdy inni wychodząc ze szkoły rzucali w nas ołówkami. Szliśmy w kierunku domu, w którym razem mieszkaliśmy. Ona zawsze była tym przewodnikiem. Ja nigdy nie miałem na nic sił. Jednak skręciliśmy w lewo. Dlaczego? Nasz dom jest dalej. Ręce już mnie nie trzymały. Upadłem twarzą na ziemię, ale to i tak nie bolało. "Wstawaj" ktoś powiedział, a to nie był głos mojej siostry. Podniosłem głowę. Nigdzie jej nie było. Przede mną stał jakiś koleś. Dodam, że przystojny facet. Nic mu nie brakowało. Nie miał na sobie koszulki. Miał idealnie wyrzeźbiony tors. Czarne oczy, lecz pod światłem w odcieniu czerwieni niesamowicie przyciągały. Miał bladą kredowobiałą cerę i kontrastujące z tym czarne włosy z czerwonymi końcówkami.
- Umyjcie go i przebierzcie. - powiedział tak, że miałem wrażenie iż syczy. Nikt mu nie odpowiedział, ale po chwili już ktoś mnie ciągnął tyłkiem po podłodze.
Wrzucili mnie do pokoju i zamknęli za sobą drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem za sobą dużą, białą wannę. Po lewej stronie stała półka z mydłami, żelami, kremami i balsamami. Choć widziałem to wszystko nie byłem jakoś bardzo wzruszony, bo przecież po co mam się cieszyć jeżeli to nie jest moje. Po chwili do pomieszczenia weszły dwie kobiety i stanęły po mojej lewej stronie. Wiedziałem po co tu są, ale tylko pokręciłem głową dając znak, że sam się umyję. One jeszcze wskazały na kosz na pranie, a obok postawiły nowe ubrania. Dlaczego one nic nie mówią? pytałem samego siebie. Gdy wyszły wskoczyłem do wanny. Po poł godzinie otuliłem się ręcznikiem i już miałem iść po ubrania, kiedy drzwi się otworzyły. Stanął w nich kredowobiały mężczyzna.
-Co do cholery jasnej?! Ja tu się przebieram! -(czułem jak mój głos cichnie)- Zboczeniec. Nieletniego chciał nago widzieć. PEDOFIL. -Jednak tego ostatniego słowa już nie było słychać. On się do mnie zbliżał. Zacisnąłem pięści na ręczniku, a on za nie złapał.
-Mam ci się pomóc ubrać?-szepnął do mojego ucha. Przełknąłem głośno ślinę.
-Nnie. -odpowiedziałem ledwie szeptem. W moich oczach już czaiły się zdradzieckie łzy, których tak nie chciałem teraz ukazywać. On się uśmiechnął spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł. W głowie pojawił mi się obraz pokoju, do którego jak przypuszczałem miałem się udać. Po nałożeniu na siebie wszystkich warstw ruszyłem w lewo. Tam były uchylone drzwi. Nie ukrywam, że moje nogi były jak z waty, a oddech przyspieszony. Ujrzałem go jak stał tyłem do mnie i patrzył się przez okno. W odbiciu widziałem jego szeroki uśmiech. Momentalnie się do mnie odwrócił.
-Kim jesteś?- zapytałem.
-Możesz mnie nazywać jak chcesz. Mogę być kim chcesz.- odpowiedział chrapliwym głosem.
...
-Zagrajmy w złotą rybkę. -zaproponował.- Mogę zrealizować twoje trzy życzenia.
-NIE BĘDĘ Z TOBĄ GRAŁ W ZŁOTĄ, ANI ŻADNĄ INNĄ RYBKĘ!!!- wykrzyknąłem i poczułem drapanie w gardle. Czarnowłosy przekrzywił głowę. Znowu się do mnie zbliżał i położył rękę na mojej głowie. Zobaczyłem moją siostrę. Leżała na podłodze była cała zakrwawiona. Wokół niej było pełno martwych ptaków. Na jej policzkach widziałem zaschniętą dróżkę łez. Brudna woda kapała na jej plecy.
-NIEEEEEEEE! - wykrzyknąłem i upadłem na ziemię.
- Ona jest dla ciebie ważna prawda?- wysyczał. - No to zagrasz ze mną?
-Kim jesteś? - zapytałem jeszcze raz. Miałem Saharę w ustach.
- Nie lubię się powtarzać. - odpowiedział.
-Ona ma być bezpieczna. - powiedziałem już cały we łzach.
-Czy to jest twoje pierwsze życzenie? - zapytał i ugryzł mnie w ucho.
Nie odpowiedziałem.
- Tak? - szepnał, a przed oczami ukazał mi się obraz mojej siostry, gdy bierze ostatni oddech, a oczy robią się szkliste i bez cienia życia zapatrzone w dal.
Kręciłem głową. W głębi duszy coś mi mówiło, by odpowiedzieć NIE. Jak trzeba być od środka zepsutym jeśli nawet w takiej sytuacji twoje sumienie mówi nie?
Teraz pokazał mi się obraz jak wynoszą ją z celi, nie, ciągną ją twarzą w dół, całkiem już zniszczoną i palą jej zimne ciałko na stosie.
- Taak- nie byłem w stanie nawet dobrze tego powiedzieć, bo od płaczu miałem już urywający się głos - ma być bezpieczna..- wychrypiałem. I to był błąd, bo jednak to co mi mówiło w duszy wiedziało jak to się skończy, a ja zostałem zwiedziony, ale jeszcze o tym nie wiedziałem i wy też jeszcze nie wiecie.
~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~
Obiecuję, że druga część (i ostatnia) pojawi się do końca tego tygodnia :D Natomiast 3 cz. Bezdomny Bang.A.P jeszcze w tym miesiącu ;) Blog się odradza. Nasze dwie zguby (Suho i Neko) też pracują nad swoimi oneshotami i rozdziałowcami, więc w najbliższym czasie może się coś pojawić ;)
Mam nadzieję, że pierwszy dzień po świętach jeszcze was nie wykończył ;) //Junsu
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Bohaterowie: Moc=Problem?
Suga (Min YoonGi):
Moc: Telekineza
Cechy charakterystyczne: Leniwy, zabawny, często wykorzystuje swoją moc, dosyć naiwny, pewny siebie, lubi dobrą zabawę.
„Uwaga! Uh! Sorki! Krzyczałem uwaga! Nie moja wina, że
nie widzisz lecącej cegły!”
Ruki (Takanori Matsumoto)
Postać: Pół wampir
Cechy charakterystyczne: Dystyngowany, elokwentny, czasem nonszalancki*, potrafi być słodki gdy tego chce, mimo że tego po nim nie widać.
„Nie piję krwi, ale zawsze mogę zacząć… Tak, to groźba”
Lee Yuna
Moc: Telepatia (poziom 5/6)Cechy charakterystyczne: Wesoła, urocza, ale potraf pokazać "pazurki", wydaje się delikatna, ale jak ci przyłoży to nie ruszysz się przez tydzień, dla przyjaciół zrobi wszystko.
„Nawet nie wiesz że siedzę ci w głowie”
Kai (Kim JongIn)
Moc: Teleportacja
Cechy charakterystyczne: Zarozumiały, zbyt pewny siebie, uwielbiany przez dziewczyny, chłopaków, jak i ludzi dorosłych, dobrze śpiewa i tańczy, potrafi być uroczy.
„Uważaj, bo mogę właśnie stać za tobą, kiedy napalasz się na moje zdjęcie"
Park HyungSeok
Moc: Brak, bawi się iluzją (co czasem się przydaje)
Cechy charakterystyczne: Miły, zabawny, jest ulzzang'iem, pewny siebie, wszechstronny, często farbuje włosy, dobrze śpiewa i tańczy, ma kilka tatuaży, kiedy chce coś koniecznie dostać robi aegyo.
„Jestem zwykły, ale czy aby na pewno?”
Rap Monster (Mon, Kim NamJoon, Joon) ("Nowy")
Moc: Telepatia (poziom 3/6) i.....(dowiecie się później)
Cechy charakterystyczne: Pewny siebie, nonszalancki*, przekupny, posłuszny niektórym osobom, dobry aktor, dobrze tańczy, nie jest człowiekiem, ani nawet pół człowiekiem, ale poza telepatią wyróżnia go coś dużo ważniejszego...
„Uważaj, bo przeze mnie możesz stracić dech w piersiach”
---------------------------------------------------------------
Zwykła szkoła, a w niej czwórka, za chwilę piątka, osób z mocami nadprzyrodzonymi, wszyscy o nich wiedzą, jednak mają to gdzieś. Życie w miarę normalne, jednak może się to zmienić, gdy przybędzie nowa-piąta osoba, która prawdopodobnie wywoła kilka problemów.
---------------------------------------------------------------
*Nonszalancki - odznaczający się nonszalancją*, wyrażający lekceważący stosunek do otoczenia; protekcjonalny, wyniosły, arogancki
*Nonszalancja - niedbały, swobodny, bezceremonialny sposób zachowania się; lekceważący stosunek do otoczenia; dezynwoltura*
*Dezynwoltura - nadmierna swoboda w zachowaniu; nonszalancja
Mam nadzieję że tego nie zjebię :D
*Nonszalancja - niedbały, swobodny, bezceremonialny sposób zachowania się; lekceważący stosunek do otoczenia; dezynwoltura*
*Dezynwoltura - nadmierna swoboda w zachowaniu; nonszalancja
Mam nadzieję że tego nie zjebię :D
Suho
wtorek, 9 grudnia 2014
praca
Hej :D Poszukuję osób chętnych do pracy jako konsultant w firmie Oriflame, a oto kilka informacji:
Współpracuję z Oriflame i aktualnie szukam paru osób do promowania internetowego sklepu z kosmetykami i suplementami diety. Jest to praca na tylko parę godzin w miesiącu początkowo zarobki to 500 zł i więcej , kilka godzin pracy w tygodniu, mile widziane osoby które mają inne zajęcia, proponuję spotkanie informacyjne organizowane przez internet, oczywiście niezobowiązujące, jak chcesz mogę ci o wszystkim opowiedzieć :D
Osoby chętne proszę o dodanie komentarza z adresem e-mail lub facebooka. :D naprawdę zapraszam ;)
Współpracuję z Oriflame i aktualnie szukam paru osób do promowania internetowego sklepu z kosmetykami i suplementami diety. Jest to praca na tylko parę godzin w miesiącu początkowo zarobki to 500 zł i więcej , kilka godzin pracy w tygodniu, mile widziane osoby które mają inne zajęcia, proponuję spotkanie informacyjne organizowane przez internet, oczywiście niezobowiązujące, jak chcesz mogę ci o wszystkim opowiedzieć :D
Osoby chętne proszę o dodanie komentarza z adresem e-mail lub facebooka. :D naprawdę zapraszam ;)
poniedziałek, 3 listopada 2014
Przepraszamy! Zawieszamy bloga :(
Niestety musimy zawiesić bloga, ponieważ nie mamy czasu na pisanie, gdyż mamy ostatnio multum nauki :( Postaramy się wrócić jak najszybciej, dla osób które nas czytają albo czekają na nowe części opowiadań lud nowe oneshoty :)
niedziela, 5 października 2014
Moglibyśmy być razem...
Autor: Neko
Typ: AU, obyczaj
Rated: PG
Jeszcze tylko jeden zakręt i będę, jeszcze tylko parę minut. I znów tam będę, tylko ja i nikt więcej. Nie będzie Jego...
Nie będzie człowieka, który mnie tak okropnie skrzywdził... Człowieka, który złamał mi serce. Który obiecał wierność... Miłość... Wspólne życie...
Mieliśmy być szczęśliwi, mieć dużo dzieci, mieliśmy plany... A On? A On to wszystko zniszczył w parę minut.
Mieliśmy się spotkać, spędzić razem popołudnie. Mieliśmy pójść do kawiarni, wypić kawę, zjeść ciasto. A zamiast tego widziałam jak całował się z jakąś lafiryndą na tyłach kafejki. Jak tylko to zobaczyłam...
Uciekłam.
Nie mogłam tam zostać. Nie wytrzymałabym tego, mam nadzieje że mnie nie zauważył, że nie biegnie za mną.
Jestem... Dobiegłam... Nasz klif... Tyle wspaniałych wspomnień, nasza pierwsza randka, nasz pierwszy pocałunek.
A teraz... A teraz stoję na krawędzi i chcę skoczyć.
Nie potrafię bez niego żyć. Bez niego to nie będzie to samo. Życie bez niego nie ma sensu.
Zrobię to. Teraz. Skończę swoje życie.
Zrobiłam to. Skoczyłam.
~~
Widziałem Ją. Widziała mnie. Wiem, że nie powinienem, ale to było silniejsze ode mnie. Ja po prostu nie jestem stworzony do dłuższych związków. Ale... Ale kocham ją i nie wybaczę sobie jeśli jej się coś stanie.
Pobiegłem za nią.
Zostawiając dziewczynę z którą się całowałem.
Dobiegłem.
Widzę Ją stoi na krawędzi klifu i wygląda jakby chciała.... skoczyć... Krzyczę, żeby tego nie robiła.
Zauważyła mnie...
Ostatnie słowa jakie do mnie powiedziała to....
"Przepraszam... Jonghyun..."
Zacząłem krzyczeć, panikować, chciałem skoczyć, ale coś mnie powstrzymało...
Nie skoczyłem.
Od tego zdarzenia minęło pięćdziesiąt lat, a ja... a ja jestem sam... na łożu śmierci. Nie założyłem rodziny, z nikim się więcej nie spotykałem, nie całowałem.
To już mój koniec.
Widzę ją jak stoi i na mnie czeka, a ja nie mogę się doczekać, aż znowu będę mógł ją przytulić, wszystko wytłumaczyć.
Widzę ją coraz wyraźniej... Już jest przy mnie... I mnie przytula, a ja... a ja.... Umarłem...
-------------
O to taki mały one shot. Mój pierwszy >.< Mam nadzieje że się wam spodoba xD
Typ: AU, obyczaj
Rated: PG
Jeszcze tylko jeden zakręt i będę, jeszcze tylko parę minut. I znów tam będę, tylko ja i nikt więcej. Nie będzie Jego...
Nie będzie człowieka, który mnie tak okropnie skrzywdził... Człowieka, który złamał mi serce. Który obiecał wierność... Miłość... Wspólne życie...
Mieliśmy być szczęśliwi, mieć dużo dzieci, mieliśmy plany... A On? A On to wszystko zniszczył w parę minut.
Mieliśmy się spotkać, spędzić razem popołudnie. Mieliśmy pójść do kawiarni, wypić kawę, zjeść ciasto. A zamiast tego widziałam jak całował się z jakąś lafiryndą na tyłach kafejki. Jak tylko to zobaczyłam...
Uciekłam.
Nie mogłam tam zostać. Nie wytrzymałabym tego, mam nadzieje że mnie nie zauważył, że nie biegnie za mną.
Jestem... Dobiegłam... Nasz klif... Tyle wspaniałych wspomnień, nasza pierwsza randka, nasz pierwszy pocałunek.
A teraz... A teraz stoję na krawędzi i chcę skoczyć.
Nie potrafię bez niego żyć. Bez niego to nie będzie to samo. Życie bez niego nie ma sensu.
Zrobię to. Teraz. Skończę swoje życie.
Zrobiłam to. Skoczyłam.
~~
Widziałem Ją. Widziała mnie. Wiem, że nie powinienem, ale to było silniejsze ode mnie. Ja po prostu nie jestem stworzony do dłuższych związków. Ale... Ale kocham ją i nie wybaczę sobie jeśli jej się coś stanie.
Pobiegłem za nią.
Zostawiając dziewczynę z którą się całowałem.
Dobiegłem.
Widzę Ją stoi na krawędzi klifu i wygląda jakby chciała.... skoczyć... Krzyczę, żeby tego nie robiła.
Zauważyła mnie...
Ostatnie słowa jakie do mnie powiedziała to....
"Przepraszam... Jonghyun..."
Zacząłem krzyczeć, panikować, chciałem skoczyć, ale coś mnie powstrzymało...
Nie skoczyłem.
Od tego zdarzenia minęło pięćdziesiąt lat, a ja... a ja jestem sam... na łożu śmierci. Nie założyłem rodziny, z nikim się więcej nie spotykałem, nie całowałem.
To już mój koniec.
Widzę ją jak stoi i na mnie czeka, a ja nie mogę się doczekać, aż znowu będę mógł ją przytulić, wszystko wytłumaczyć.
Widzę ją coraz wyraźniej... Już jest przy mnie... I mnie przytula, a ja... a ja.... Umarłem...
-------------
O to taki mały one shot. Mój pierwszy >.< Mam nadzieje że się wam spodoba xD
I ma do was prośbę, żebyście komentowali, chociaż jedno słowo bo to strasznie motywuje :D
Neko :*
Jezu! Neko to było... było... agsdfghygh xD To jest piękne <3 - Suho
sobota, 27 września 2014
Ja + 12 Świrów = ? cz.4
Już podczas pierwszej sceny zakrywałam oczy rękoma. Tao i Sehun spojrzeli na mnie w tym samym momencie. Zboczona tęcza już chciała mnie objąć ramieniem i przesunąć tak, bym mogła się w niego wtulić, jednak przerśnięta panda była szybsza.
Przez resztę filmu, jak i wieczoru, gdy tylko pojawiało się coś strasznego chowałam głowę w ramię wielkoluda. Xiumin patrzył podejrzliwie na moją "poduszkę".
Jakoś po trzecim filmie odleciałam, nie wiem jak mi się to udało. Obudziłam się około 3 rano w ciemnej sypialni, mojej nowej ciemnej sypialni. Jak ja się tu znalazłam, przecież dobrze pamiętam, że zasypiałam w salonie.
- Jeny! Jak ty ciemno! Aish, gdzie mój telefon? - Wymacałam urządzenie na półce obok łóżka. - Co? Rozładował się? Cholera!
Już wiem! Wstałam ostrożnie z mego łoża (xD) i podeszłam do drzwi łazienki. Weszłam do środka i jak najszybciej zapaliłam światło. "Nareszcie jasno! Ja ich kiedyś zabiję za te filmy!" - Pomyślałam i ruszyłam w stronę pokoju Tao, bo jest najbliżej i zna sztuki walki, to tylko dlatego. Zapukałam i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że jak taka kretynka pukam do niego z łazienki.
Wrota otworzył mi zaspany chłopak.
- Jest wpół do czwartej rano, o co chodzi? - Zapytał na wpół przytomny Tao.
Połączenie śpiącej, ale zdziwionej miny z roztrzepanymi na wszystkie strony włosami wygląda u niego naprawdę uroczo.
- Tak wiem, ale to wszystko przez was Oppa. - Zrobiłam minkę zbitego psiaka. - Przez te filmy śnią mi się koszmary! I mam pytanko: Oppa mogę dzisiaj z Tobą spać? - Zrobiłam czy kota ze Shrek'a. Nie może mi odmówić! Jak powie że nie, to śpię w łazience, w wannie i to przy zapalonym świetle.
- Aish. Chincha? - Chyba nie jest zadowolony z tego co powiedziałam. - Chodź, tylko ani słowa Minseok'owi, bo Hyung mnie zabije jak się dowie. - Pokazał ręką bym weszła.
Podeszłam od razu do łóżka i położyłam się z jednej strony, chłopak poszedł z drugiej i również się położył. Przykryliśmy się kołdrą i już prawie zasypiałam, gdy nagle poczułam ręce obejmujące mnie w talii i przyciągające do właściciela owych ramion.
- Co ty... - Zaczęłam, ale przerwano mi.
- Mówiłaś, że śnią ci się koszmary, a tak będziesz się czuła bezpieczniej. A poza tym nie umiem zasnąć, gdy czegoś nie przytulam, a ty śpisz na mojej poduszce, którą zawsze przytulam.
Po kilku minutach już odleciałam w krainę sennych marzeń.
Rano, przez okno w pokoju wpadało bardzo nieprzyjemne, jasne światło. Nie ma mowy, nie wstaję, jest mi za wygodnie. Położyłam się twarzą do poduchy i zakryłam się szczelniej kołdrą. Już prawie udało mi się znowu zasnąć, ale ktoś musiał zapukać do drzwi. Chwila ciszy i kolejne trzy stuknięcia i tak chyba jeszcze z trzy razy. Myślałam, że osoba po drugiej stronie ściany odpuściła, jednak myliłam się. Zaraz po ostatnim uderzeniu w drzwi tajemniczy ktoś nacisnął klamkę. Postanowiłam udawać, że nadal śpię.
- Pora wstać, koniom wody dać! Budzę cię już od godziny, a ty tu... - Po głosie poznałam, że to Chanyeol, z początku krzyczał, ale skończył prawie szepcząc. Zupełnie jakby był czymś zdziwiony, ale czym?
Mmmm, tu jest tak ciepło, chyba dalej będę udawać.
Udało mi się, chłopak wyszedł z pokoju, a ja wróciłam do poprzedniej czynności, czyli próby zaśnięcia. Jednak mój spokój nie trwał długo, chwilę po opuszczeniu pomieszczenia wcześniej wspomniany przyszedł z Che'em i Baekhyun'em. Ja dalej się nie ruszałam, jedynie wsłuchiwałam się o czym szepcze tamta trójka.
- Nieźle! Ale Xiu będzie zły! - Powiedział trochę zbyt głośno roześmiany Chen.
- Ciszej bądź, idioto! - Krzyknął szeptem Yeol.
- No raczej, że będzie i biedny Tao chyba tego nie przeżyje. - Zaśmiał się Baek.
Czekajcie! Tao? Momentalnie przypomniało mi się wszystko i jak oparzona wyskoczyłam z łóżka, budząc przy tym śpiącą Pandę, która niezbyt ogarnia całą sytuację.
Patrzyłam na wszystkich wzrokiem przerażonego królika, a nasi "fotoreporterzy" stali w milczeniu, jakby ich zamroziło.
W mgnieniu oka wyrwałam telefony otępionej trójce i wybiegłam z pomieszczenia, kierując się do swojego pokoju. Gdy tylko znalazłam się w środku prze kluczyłam zamek, by reszta się tu nie dostała.
Pierwsze urządzenie należało do Baekhyun'a, na szczęście nie zdążyło sie zablokować, więc szybko usunęłam zdjęcia, to samo stało się z telefonem Chanyeol'a. Niestety ten należący do Chen'a zdążył się zablokować, w tej chwili ktoś zaczął mocno uderzać w drzwi.
- Yah! Otwieraj! Oddaj te telefony! - Chen zaczął krzyczeć po drugiej stronie.
- O ile podasz mi pin do swojego telefonu!
- Aish! Chincha? 5555 - Powiedział lekko zażenowany.
- Serio Oppa? Czy te piątki ci się nie mylą? - Wybuchnęłam głośnym śmiechem, jednak po chwili się uspokoiłam i usunęłam zdjęcia.
Otworzyłam drzwi za którymi, stała już dość zła trójka, czekając na swoje "dzieci". Już zbliżałam rękę, by dać im urządzenia, ale w ostatniej chwili cofnęłam dłoń, a Beak wytrzeszczył na mnie swe oczy.
- Pod jednym warunkiem. - Zagroziłam. - Ani słowa Xiumin'owi, a poza tym to nie było to co myślicie.
- Arasso. - Powiedzieli chórkiem ze spuszczonymi głowami i już wyciągali ręce po telefony.
- A i widziałam pewne ciekawe zdjęcia... - Uśmiechnęłam się słodko, na tą wiadomość wszyscy wytrzeszczyli oczy. Tak naprawdę to nic nie widziałam, ale muszę ich trochę postraszyć.
- Aish! Ty mała, wredna... - Zaczął Chanyeol, ale przerwała mu osoba idąca w naszą stronę.
- D.O kazał wam przyjść w końcu na śniadanie. O cześć Yuki. - Lulu uśmiechnął się do mnie. - I jak twój palec? Naprawdę nie chciałem puścić w tedy ciepłej wody! Mianhe.
- Nic się nie stało i już jest dobrze. - Pozostała trójka już poszła na dół, więc staliśmy sami na korytarzu.
- Chodź na śniadanie. - Już chciał pociągnąć mnie za rękę i zaprowadzić do jadalni.
- Czekaj chwilę, muszę się ubrać, a ty idź obudź jeszcze Tao. Jak go obudzisz to na mnie poczekaj.
- Okay. - I ruszył do pokoju obok mojego.
Szybko założyłam jeansowe rurki i białą koszulkę z nadrukiem... pandy? To ja mam taką bluzkę?
No dobra, nie ważne. Luhana'a nie był na korytarzu, czyli nie obudził jeszcze śpiącej, przerośniętej pandy.
Podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale udało mi się opanować i weszłam do środka. Widok był przezabawny...
-------------------------------------------
Dawno nie było żadnej części, ale nareszcie udało mi się skończyć przepisywać tą część ^^ Zaczęłam około 3 tygodnie temu xD Mam nadzieję że się podoba ^^
Przez resztę filmu, jak i wieczoru, gdy tylko pojawiało się coś strasznego chowałam głowę w ramię wielkoluda. Xiumin patrzył podejrzliwie na moją "poduszkę".
Jakoś po trzecim filmie odleciałam, nie wiem jak mi się to udało. Obudziłam się około 3 rano w ciemnej sypialni, mojej nowej ciemnej sypialni. Jak ja się tu znalazłam, przecież dobrze pamiętam, że zasypiałam w salonie.
- Jeny! Jak ty ciemno! Aish, gdzie mój telefon? - Wymacałam urządzenie na półce obok łóżka. - Co? Rozładował się? Cholera!
Już wiem! Wstałam ostrożnie z mego łoża (xD) i podeszłam do drzwi łazienki. Weszłam do środka i jak najszybciej zapaliłam światło. "Nareszcie jasno! Ja ich kiedyś zabiję za te filmy!" - Pomyślałam i ruszyłam w stronę pokoju Tao, bo jest najbliżej i zna sztuki walki, to tylko dlatego. Zapukałam i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że jak taka kretynka pukam do niego z łazienki.
Wrota otworzył mi zaspany chłopak.
- Jest wpół do czwartej rano, o co chodzi? - Zapytał na wpół przytomny Tao.
Połączenie śpiącej, ale zdziwionej miny z roztrzepanymi na wszystkie strony włosami wygląda u niego naprawdę uroczo.
- Tak wiem, ale to wszystko przez was Oppa. - Zrobiłam minkę zbitego psiaka. - Przez te filmy śnią mi się koszmary! I mam pytanko: Oppa mogę dzisiaj z Tobą spać? - Zrobiłam czy kota ze Shrek'a. Nie może mi odmówić! Jak powie że nie, to śpię w łazience, w wannie i to przy zapalonym świetle.
- Aish. Chincha? - Chyba nie jest zadowolony z tego co powiedziałam. - Chodź, tylko ani słowa Minseok'owi, bo Hyung mnie zabije jak się dowie. - Pokazał ręką bym weszła.
Podeszłam od razu do łóżka i położyłam się z jednej strony, chłopak poszedł z drugiej i również się położył. Przykryliśmy się kołdrą i już prawie zasypiałam, gdy nagle poczułam ręce obejmujące mnie w talii i przyciągające do właściciela owych ramion.
- Co ty... - Zaczęłam, ale przerwano mi.
- Mówiłaś, że śnią ci się koszmary, a tak będziesz się czuła bezpieczniej. A poza tym nie umiem zasnąć, gdy czegoś nie przytulam, a ty śpisz na mojej poduszce, którą zawsze przytulam.
Po kilku minutach już odleciałam w krainę sennych marzeń.
Rano, przez okno w pokoju wpadało bardzo nieprzyjemne, jasne światło. Nie ma mowy, nie wstaję, jest mi za wygodnie. Położyłam się twarzą do poduchy i zakryłam się szczelniej kołdrą. Już prawie udało mi się znowu zasnąć, ale ktoś musiał zapukać do drzwi. Chwila ciszy i kolejne trzy stuknięcia i tak chyba jeszcze z trzy razy. Myślałam, że osoba po drugiej stronie ściany odpuściła, jednak myliłam się. Zaraz po ostatnim uderzeniu w drzwi tajemniczy ktoś nacisnął klamkę. Postanowiłam udawać, że nadal śpię.
- Pora wstać, koniom wody dać! Budzę cię już od godziny, a ty tu... - Po głosie poznałam, że to Chanyeol, z początku krzyczał, ale skończył prawie szepcząc. Zupełnie jakby był czymś zdziwiony, ale czym?
Mmmm, tu jest tak ciepło, chyba dalej będę udawać.
Udało mi się, chłopak wyszedł z pokoju, a ja wróciłam do poprzedniej czynności, czyli próby zaśnięcia. Jednak mój spokój nie trwał długo, chwilę po opuszczeniu pomieszczenia wcześniej wspomniany przyszedł z Che'em i Baekhyun'em. Ja dalej się nie ruszałam, jedynie wsłuchiwałam się o czym szepcze tamta trójka.
- Nieźle! Ale Xiu będzie zły! - Powiedział trochę zbyt głośno roześmiany Chen.
- Ciszej bądź, idioto! - Krzyknął szeptem Yeol.
- No raczej, że będzie i biedny Tao chyba tego nie przeżyje. - Zaśmiał się Baek.
Czekajcie! Tao? Momentalnie przypomniało mi się wszystko i jak oparzona wyskoczyłam z łóżka, budząc przy tym śpiącą Pandę, która niezbyt ogarnia całą sytuację.
Patrzyłam na wszystkich wzrokiem przerażonego królika, a nasi "fotoreporterzy" stali w milczeniu, jakby ich zamroziło.
W mgnieniu oka wyrwałam telefony otępionej trójce i wybiegłam z pomieszczenia, kierując się do swojego pokoju. Gdy tylko znalazłam się w środku prze kluczyłam zamek, by reszta się tu nie dostała.
Pierwsze urządzenie należało do Baekhyun'a, na szczęście nie zdążyło sie zablokować, więc szybko usunęłam zdjęcia, to samo stało się z telefonem Chanyeol'a. Niestety ten należący do Chen'a zdążył się zablokować, w tej chwili ktoś zaczął mocno uderzać w drzwi.
- Yah! Otwieraj! Oddaj te telefony! - Chen zaczął krzyczeć po drugiej stronie.
- O ile podasz mi pin do swojego telefonu!
- Aish! Chincha? 5555 - Powiedział lekko zażenowany.
- Serio Oppa? Czy te piątki ci się nie mylą? - Wybuchnęłam głośnym śmiechem, jednak po chwili się uspokoiłam i usunęłam zdjęcia.
Otworzyłam drzwi za którymi, stała już dość zła trójka, czekając na swoje "dzieci". Już zbliżałam rękę, by dać im urządzenia, ale w ostatniej chwili cofnęłam dłoń, a Beak wytrzeszczył na mnie swe oczy.
- Pod jednym warunkiem. - Zagroziłam. - Ani słowa Xiumin'owi, a poza tym to nie było to co myślicie.
- Arasso. - Powiedzieli chórkiem ze spuszczonymi głowami i już wyciągali ręce po telefony.
- A i widziałam pewne ciekawe zdjęcia... - Uśmiechnęłam się słodko, na tą wiadomość wszyscy wytrzeszczyli oczy. Tak naprawdę to nic nie widziałam, ale muszę ich trochę postraszyć.
- Aish! Ty mała, wredna... - Zaczął Chanyeol, ale przerwała mu osoba idąca w naszą stronę.
- D.O kazał wam przyjść w końcu na śniadanie. O cześć Yuki. - Lulu uśmiechnął się do mnie. - I jak twój palec? Naprawdę nie chciałem puścić w tedy ciepłej wody! Mianhe.
- Nic się nie stało i już jest dobrze. - Pozostała trójka już poszła na dół, więc staliśmy sami na korytarzu.
- Chodź na śniadanie. - Już chciał pociągnąć mnie za rękę i zaprowadzić do jadalni.
- Czekaj chwilę, muszę się ubrać, a ty idź obudź jeszcze Tao. Jak go obudzisz to na mnie poczekaj.
- Okay. - I ruszył do pokoju obok mojego.
Szybko założyłam jeansowe rurki i białą koszulkę z nadrukiem... pandy? To ja mam taką bluzkę?
No dobra, nie ważne. Luhana'a nie był na korytarzu, czyli nie obudził jeszcze śpiącej, przerośniętej pandy.
Podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale udało mi się opanować i weszłam do środka. Widok był przezabawny...
-------------------------------------------
Dawno nie było żadnej części, ale nareszcie udało mi się skończyć przepisywać tą część ^^ Zaczęłam około 3 tygodnie temu xD Mam nadzieję że się podoba ^^
Suho :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)