piątek, 30 maja 2014

Nasze Nudne Życie Rozdział 8

<NARRACJA JUSTINA>

- O co  chodzi? Czemu wołasz Werę? - Spytał się Matt.
- Ona to słyszała, stała w drzwiach.-wytłumaczyłem chłopakom.
- Coo?- wykrzyknęli wszyscy.
- Normalnie. Pewnie usłyszała, że Andrew się uspokoił i przyszła.
- Co się stało Weronice? - do kuchni weszła Ika.
- Nic. A co? - odpowiedziałem.
- Jak o nic przed chwilą wybiegła z domu płacząc.
- Pójdę ją poszukać. - Matt już chciał iść gdy odezwał się Kendall.
- Okej a my tu ładnie posprzątamy i uspokoimy do końca Drewa.
- Ale ja już jestem spokojny! - krzykną chłopak
- Tak, tak wiemy kocie.- Alex uspokoił swoje "szczęście" - Matt jeśli ją znajdziesz to do nas zadzwoń.
- Dobra.

<NARRACJA NIKA>

   Siedziałyśmy na schodach słuchając czy Andrew się uspokoił..
- Chyba już jest spokojny. - stwierdziła Ika po jakiś 10 minutach.
- Pójdę zobaczyć.
- Idę z Tobą. - dziewczyna się już podnosiła ze stopnia kiedy ją zatrzymałam.
- Nie zostań.
- Ale...
- Jeśli się nie uspokoił łatwiej będzie uciec.
- No dobrze idź tylko wracaj szybko!
- Oki doki.
  Gdy stanęłam w drzwiach usłyszałam kłótnie
- bo ich nie lubię! Nie lubię Weroniki! Nie lubię Wiktorii! Nie lubię Justina! Nie lubię Kuby! Nienawidzę ich! 
        Do oczu napłynęły mi łzy. Myślałam, że on naprawdę nas lubi. A on tylko udawał.
 - Nika...! - usłyszałam Justina. 
       Obejrzałam się w jego stronę i wybiegłam z domu. Biegłam z jakieś 20 minut. Dobiegłam do jakiegoś placu zabaw. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Nie wiem ile tak siedziałam. Ocknęłam się jak zaczęło się robić ciemno. 
- No pięknie robi się ciemno a ja nawet nie wiem gdzie jestem! Super!
 - Potrzebujesz pomocy? - usłyszałam jakiś dziewczęcy głos. Obróciłam się i ujrzałam Salome. 
- Proszę pomóż mi! - Podniosłam się z ławki i ją przytuliłam. Po chwili się rozpłakałam. 
- Ciiiiii. .. Spokojnie. Jak chcesz możesz mi wszystko powiedzieć. - Popatrzyłam na nią i wszystko jej opowiedziałam. O tym co zrobiła Amanda, co powiedział Andrew.
 - Biedactwo. Współczuję ci.
- gdzie jesteśmy? - spytałam moja nowa koleżankę 
- na 166 Ave
-gdzie?
 -30 minut od 174 St
- Aaaaa to dobrze 
-A ty gdzie mieszkasz?
- na 174 St. hah - Zaśmiałam się.
- Mogę cię odprowadzić.
- Naprawdę? -  Salomea skiwneła głową.
        Po 30 minutach stanęliśmy przed drzwiami mojego domu.
- Tutaj mieszkam. Może wejdziesz?
 - Nie chcę robić kłopotów twoim rodzicom.
- Spokojnie nie ma ich w domu. Jest tylko mój brat. 
- Dobrze wejdę. Ale tyko na chwile.

*W tym samym czasie*

<Narracja Alex'a>

     Nie dobrze! Andrew znowu ma napad wściekłości. Aish! Pobiegliśmy z chłopakami do kuchni, gdzie Drew rzucał talerzami w Justina! Ja go kiedyś zabiję za te napady i nie branie leków! Głównie za nie branie leków, bo gdyby je brał nie było by tych cholernych napadów wściekłości.
- Andrew, kocie! Uspokój się, to do niczego nie prowadzi! - krzyknąłem, zazwyczaj udaje mi się go w taki sposób jakoś uspokoić, jednak nie dzisiaj.
  Drew spojrzał na mnie, a w tym czasie pozostała czwórka rzuciła się na niego i powaliła na ziemie.
- ZOSTAWCIE MNIE!
- NIE! - krzykną Jake
- KURWA! POŚCIE MNIE!
- NAJPIERW MUSISZ SIĘ USPOKOIĆ1 - wrzasną Kendall.
- Jestem już spokojny, ale mnie puśćcie, bo Kurwa nie mogę oddychać! Wyobraźcie sobie, że wasza czwórka jest razem ciężka!
- Ok, ale musisz przeprosić Juss'a! - powiedziałem dość stanowczo.
- Za co?
- Jak za co? Za to, że Mu stukałeś cztery talerze i zaciągnąłeś do kuchni!
- Nie!
- Dlaczego?!
- Bo ich nie lubię! Nienawidzę Weroniki! Nie lubię Iki! Nie lubię Justina i Kuby! Nienawidzę ich wszystkich!
- To dlaczego z nimi łazisz? Dlaczego tutaj przyszedłeś? Dlaczego...? - Nie nie mogłem uwierzyć w słowa Andrew.
    Patrzyłem i nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Podczas takich akcji mówił różne rzeczy, ale nigdy nie powiedział czegoś co tak może zaboleć.
- Nika... - Justin zawołam swoją siostrę.
- O co  chodzi? Czemu wołasz Werę? - Spytał się Matt.
- Ona to słyszała, stała w drzwiach.- Justin im wytłumaczył chłopakom.
- Coo?- wykrzyknęli wszyscy.
- Normalnie. Pewnie usłyszała, że Andrew się uspokoił i przyszła.
- Co się stało Weronice? - do kuchni weszła Ika.
- Nic. A co? - Odpowiedział Juss.
- Jak to nic przed chwilą wybiegła z domu płacząc.
- Pójdę ją poszukać. - Matt już chciał iść gdy odezwał się Kendall.
- Okej a my tu ładnie posprzątamy i uspokoimy do końca Drewa.
- Ale ja już jestem spokojny! - krzykną chłopak
- Tak, tak wiemy kocie. - Uspokoiłem swoje "szczęście" - Matt jeśli ją znajdziesz to do nas zadzwoń.
- Dobra.
     Dziewczyna wraz z Matt'em wyszła a my zabraliśmy się za sprzątanie. Po chwili usiadłem załamany przy stole, Jake spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ej! Stary co jest?
- Andrew, powiedz mi kiedy ostatnio brałeś leki? - Zapytałem ze spokojem chłopaka siedzącego w kącie kuchni, jest bo dużej dawce (jak dla niego była optymalna, jeżeli jest taka potrzeba lekarz kazał dawać mu większą dawkę niż normalnej osobie) leków uspakajających, które daliśmy mu siłą.
   Drew nie odpowiadał.
- OD KIEDY NIE BIERZESZ LEKÓW? ODPOWIEDZ MI! - Wydarłem się na niego, wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Rzadko krzyczę, a poza tym wyglądam na osobę, która nigdy się nie złości, a mój charakter mówi "jestem łagodnym barankiem".
- Co?! Najpierw krzyczysz ze ich wszystkich nienawidzisz, a teraz nic nie powiesz?! - Dalej krzyczałem, jednak teraz trochę ciszej.
- Przepraszam. Jakoś od tygodnia. - Zawstydzony spuścił głowę.
- Dlaczego? - Już nie krzyczałem, wiem że to dla niego trudne, nigdy nie lubił o tym mówić.
- Się skończyły, a ja jakoś nie miałem ochoty znowu iść do tego psychologa, by znów mi je przepisał.- Mówił cicho i nie pewnie.
- Co? Jak nie miałeś ochoty? Zobacz co twoje "nie miałem ochoty" zrobiło. Nasza przyjaciółka wybiegła z domu płacząc. - Mój głos się załamywał.
- Wiem i przeproszę ją jak tylko wróci. To nie do końca tak że nie miałem ochoty, ja po prostu wstydzę się tego, że muszę tam chodzić, wstydzę się że nie umiem zapanować nad własnym cholernym gniewem. - Mówił coraz ciszej ze spuszczoną głową.
      Andrew rzadko mówi co czuje, ciężko mu nawet powiedzieć coś takiego przede mną. Postanowiłem już go nie męczyć i dałem spokój. Podszedłem do niego i usiadłem obok.
- Czemu nie powiedziałeś? Poszedł bym z tobą. To jutro idziemy razem dobrze? I od razu kupimy leki, pójdziemy gdzieś żeby się odstresować po wizycie u tego kolesia. Na przykład na halę i poćwiczymy boks, wyładujemy energię, co? - Zaproponowałem delikatnie.
- Dobrze, z tobą będzie mi lepiej. - Uśmiechnął się do mnie, a ja go przytuliłem.
- A teraz przeprosisz Justina?
- Jasne. Przepraszam młody, teraz już wiesz czemu tak na tobie ciągle siedziałem. Już wiesz że mam problemy z agresją i w ogóle. - Powiedział z lekkim uśmiechem, ale dalej miał spuszczoną głowę.
- Spoko Drew nic się nie stało, teraz rozumiem. - Justin uśmiechnął się do niego.

----------------------------------------------------------------------------------------------
Jeeeej happy end! :D przepraszamy że nic nie było tak długo, ale rozumiecie szkoła. W naszej cudownej szkole jest czas sprawdzianów sprawdzających naszą wiedzę z tego półrocza bądź z całego roku ;/ Jeszcze raz przepraszam ;/
Suho :)

sobota, 24 maja 2014

NIemożliwe

Tytuł: Niemożliwe
Autor: Baekhyun
Typ: AU,  obyczaj
Rated: PG

      Cześć! Na imię mi Elizabeth, choć większość ludzi mówi po prostu Elie. Mam 17 lat i chodzę do 2 klasy liceum. Jestem głucha, to znaczy nie słyszę (naprawdę). Czytam z ruchu warg ust. Słuch straciłam mając 5 lat, gdy rodzice wzięli mnie na koncert rockowy. Akurat trafiły nam się takie miejsca, że staliśmy przy głośnikach i przez ten hałas stało się „ to ”. Mój ojciec do tej pory nie może sobie tego wybaczyć, choć zdążyłam się już przyzwyczaić.
      Wychodzę z domu idąc do szkoły. Podziwiam ten przepiękny dzień. Świeci słońce, jest ciepło. Czego chcieć więcej? Przemierzam chodnik, gdy nagle jakiś koleś wpada na mnie jadąc na rolkach.
      - W takich sytuacjach mówi się przepraszam!- uświadamiam go.- Wjechałeś na mnie!
      - Przecież krzyczałem UWAGA! Głucha jesteś, czy co?- powiedział i pojechał dalej.
< A żebyś wiedział > pomyślałam. Nawet nie wiecie jakie to jest przykre i żenujące kiedy ludzie coś takiego mówią. Ten człowiek powinien się najpierw zastanowić nad swoimi słowami, zanim je wypowie, bo pewnie gdyby się dowiedział prawdy od razu zrobiłby się czerwony jak burak. Ale cóż, głupota ludzka nie zna granic. Niestety.
      Wchodząc do szkoły witam się ze znajomymi. Mimo mojego niedziałającego słuchu mam dość dużo przyjaciół i kochanego chłopaka Alana, który zawsze mi pomaga i nie wkurza go to, że jego dziewczyna jest głucha. Co więcej, jest również moim sąsiadem! Jestem taka szczęśliwa, niejedna marzy o takim chłopaku!
      - Cześć Elie- mówi moja naj. przyja. Marta.
      - Hej!- odpowiadam.
W tym momencie przychodzi moje szczęście i zaskakuje mnie pocałunkiem w usta. Oddala się trochę, bym mogła zobaczyć jego usta i mówi:
      - Witaj kochanie.
      - Cześć- odparłam i ponownie go cmoknęłam, ale tym razem w policzek.
Nagle rozlega się dźwięk dzwonka i wszyscy jęczą, bo trzeba iść na lekcje. Każdy idzie w swoją stronę. Niestety nie jestem z nikim w klasie z obecnych tutaj znajomych.
      Naszą pierwszą lekcją jest informatyka. Wszyscy siedzą przy swoich komputerach, ale jeszcze żaden nie jest włączony, bo nauczyciela jeszcze nie ma w klasie. Wszyscy czekają z nadzieją, że nie przyjdzie, ale nasze oczekiwania rozwiewa w powietrzu wchodzący pan Brunner, który o mało nie wpada na ścianę obok. W sumie to mu się nie dziwię, bo biedak jest ślepy i nic nie widzi.
      - Wyciągamy karteczki!- krzyczy nauczyciel z myślą, że napiszemy kartkówkę.
Niestety się nie nauczyłam i nie umiem. Plus dla mnie, bo informatyk jest ślepy. Po cichu pakuję swoje rzeczy do plecaka i na paluszkach wychodzę z klasy, pokazując reszcie, by się nie odzywali.
      Na korytarzu nikogo nie ma. Kolejny plus dla mnie. Mam przynajmniej pewność, że nikt na mnie nie nakabluje. Idę do swojej szafki, aby wziąć książki na następną lekcję, którą jest matematyka (najgorszy przedmiot jak dla mnie).
      Podczas 20 minutowej przerwy odbywa się konkurs piosenki zagranicznej. Niestety nie mogę wziąć w nim udziału z powodu… sami wiecie czego. Jedynie mogę sobie popatrzeć jak moi kumple walczą o zdobycie 1 miejsca na scenie.
      Razem z przyjaciółmi uzgodniliśmy, że po lekcjach pójdziemy na frytki, dlatego teraz czekam ze wszystkimi na Martę, która kończy zaraz swój ostatni przedmiot.
      - Witaj ponownie skarbie- powiedział Alan ustawiając się tak, bym mogła odczytać słowa z jego wspaniałych ust, po czym szybko ale namiętnie mnie pocałował.
Chwilę później przyszła Marta, przepraszając za to, że musieliśmy na nią czekać. Na szczęście nikt nie był na nią zły. Kiedy już wszyscy byli gotowi poszliśmy na frytki.
      - Ale się najadłem- powiedział Maciek, jeden z naszej paczki.
      - To tak jak wszyscy tu zebrani- wypaliłam opierając się na krześle i masując swój brzuch.
      - Masz rację. Nie powinniśmy tyle jeść- powiedział Alan.
      - Weź przestań. Ja bym zjadł jeszcze jedną porcję- wymamrotał Kuba, który był nieco puszysty i najgrubszy z nas wszystkich.
Nagle wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
      - Ale o co wam chodzi?- zapytał Kuba.
      - Nie, nic. Nieważne- odpowiedziało moje szczęście.
      Wracając ze spotkania ja i Marta rozmawiałyśmy na temat muzyki, o której praktycznie nie miałam pojęcia.
      - Poszłabyś ze mną w weekend na koncert Linkin Park?- wypaliła nagle moja przyjaciółka.
      - Przecież wiesz, że to jest bez sensu. Będę niepotrzebnie wydawać pieniądze na to, by zobaczyć jak grupa facetów wydziera się na scenie, choć ja nie będę ich słyszała. Dlaczego nie spytasz kogoś innego?
      - Masz rację- powiedziała po chwili zastanowienia.- Zapytam się innych. Chciałam po prostu wyrwać cię z chaty na weekend.
      - Weź jakiegoś z chłopaków. Poza tym wiesz jak ja cierpię kiedy widzę jak wy słuchacie muzyki i się świetnie bawicie, a ja nie mam możliwości robienia tego co wy- powiedziałam ze smutkiem.
      - No tak…, ale nie martw się. Dzisiejsza muzyka jest beznadziejna.
      - Naprawdę?
      - Oczywiście. Tylko k- pop jest fajny- powiedziała wzruszając ramionami.
      - No tak, pewnie… ja mogę sobie tylko popatrzeć na ich genialne tyłki. Wiesz co bym oddała za jeden dzień podczas, którego mogłabym posłuchać ich głosów?- zapytałam.- Wszystko. Dosłownie wszystko. Nawet życie. Mogłabym słuchać muzyki, a na następny dzień już nie żyć, ale przynajmniej byłabym szczęśliwa.
Po chwili się rozpłakałam, a Marta podeszła do mnie i zaczęła mnie pocieszać. Znów zrobiłam z siebie beksę. Nie powinnam tak robić, ale emocje wzięły górę.
      - Nie martw się. Teledyski i tak są lepsze- powiedziała.
      - Serio?
      - Nie.
      - No wiesz…
      - Wybacz. Nie chcę cię okłamywać.
Taka jest właśnie Marta. Nie potrafi skłamać na potrzebę ludzką. Zresztą ona nigdy nie kłamie i chyba za to właśnie ją lubię.
      Po pół godzinie chodzenia każda rozeszła się w swoją stronę. Ja w prawo, ona w lewo. Do domu miałam jeszcze 3 przecznice, ale w szczęśliwym powrocie przeszkodził mi jakiś młodzieniec, który nie wiadomo skąd rzucił się na mnie i przygniótł mnie do ziemi. Po chwili podniósł się wraz ze mną i zaciągnął mnie za jakiś budynek wbrew mojej woli, po czym przyłożył mi nóż do gardła. Spanikowałam i zaczęłam wrzeszczeć (o ile to był wrzask, bo nie wiem). On to zauważył i zakrył mi buzię swoją zaśmierdłą ręką. Staliśmy tak przez 5 minut, a ja nie mogłam się ruszyć. Za chwilę on trzepnął mnie w głowę.
      - Ała! To boli! Jeśli chcesz coś ode mnie wyciągnąć to ci się nie uda, bo jestem głucha- powiedziałam trzymając się za głowę z bólu.
On odwrócił mnie w swoją stronę trzymając mnie mocno za ramiona.
      - Jak to jesteś głucha?- wypalił ze zdziwionym wyrazem twarzy.
      - Normalnie.
      - Ha! Nie możesz być głucha, bo mi odpowiedziałaś!
      - Owszem jestem. Po prostu czytam z ruchu warg ust- uświadomiłam go.- A teraz mnie puść i pozwól mi iść. I tak nie będziesz mieć ze mnie pożytku. Cokolwiek chcesz zrobić.
      - Chyba żartujesz!- krzyknął i złapał mnie w pasie chcąc mnie gdzieś zaciągnąć.
Ze strachu sięgnęłam po moją torbę obładowaną książkami i walnęłam go z całej siły w żebra. Zaskoczony upadł na ziemię z bólu i zaczął jęczeć. Ja zaś wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam na policję mówiąc, że jakiś bandyta napadł na mnie z nożem.
      Jakimś cudem siedzę teraz na komisariacie. Dlaczego? Nie wiem. Podobno to ja zawiniłam. Koleś, który na mnie napadł ma teraz połamane 3 żebra i grozi mi kara grzywny, mimo że według mnie to on powinien płacić, bo w końcu próbował mnie zabić! Ale nie… wszystko obróciło się przeciwko mnie, jakbym to ja była przestępcą.   
      - Do czego pan dąży przepraszam?- zapytałam z wściekłością.
      - Do wymierzenia ci kary moja droga.
      - Za co?
      - Za poszkodowanie pana… Drewa (bo tak się nazywał).
      - Ile razy mam panu mówić, że się tylko broniłam?! To on miał złe zamiary!
      - Owszem, ale to pani go poszkodowała! Czyż nie?- zapytał.
      - Tak- odpowiedziałam nie mając zamiaru się już więcej kłócić.
      - Dziękuję za zrozumienie- powiedział z fałszywym uśmiechem na twarzy.
Pfff. Przysięgam, że w przyszłości wsadzę go do kicia. Oskarża nie tą osobę co trzeba.
      W tej chwili siedzę na kanapie w salonie o 2 w nocy, a mama przeprowadza mi wykład na temat tego, co zrobiłam.
      - Coś ty narobiła? Teraz muszę zapłacić 500 złotych grzywny!
      - Ja się tylko broniłam!
      - Tak, ale teraz to ty jesteś postrzegana za przestępczynię! Trzeba było od razu zadzwonić po policję, a nie jak było już po wszystkim!
      - Spanikowałam! Co miałam zrobić?! Facet napadł na mnie Z NOŻEM!- krzyknęłam podkreślając jeszcze słowo nóż.- Założę się, że ty też byś tak postąpiła. Jakbyś miała jeszcze cegłę pod ręką, to też byś jej pewnie użyła! Czyż nie?
      - … Idź już na górę- powiedziała po chwili namysłu nie wiedząc co powiedzieć.
Nie miałam zamiaru się już sprzeczać, więc po prostu grzecznie poszłam do swojego pokoju. Może uda mi się rano namówić rodziców, bym nie musiała iść jutro do szkoły pod pretekstem zmęczenia i przewrażliwienia. Nie wiem, jeszcze się zobaczy.
„Niemożliwe”
Cz. 2
      Wstałam z łóżka. Tak jak mówiłam na początku, nie mam zamiaru iść dzisiaj do szkoły. Nie wyspałam się. 4 godziny snu to trochę mało jak na mnie, przydałyby się jeszcze jakieś 3. Schodzę na dół z nadzieją, że rodzice zgodzą się, bym została dzisiaj w domu po wczorajszych atrakcjach.
      - Mamuś, mogę nie iść dzisiaj do szkoły?- zapytałam z miną słodziaczka.
      - Z powodu…?
      - Wczorajszych wydarzeń. Nie wyspałam się. Nie będę w stanie skupić się na lekcjach.
      - Hmmm… Nie.
      - Ale…proszę.
      - Nieee. Idziesz do szkoły.
      - Dlaczego? To i tak bez sensu.
      - Nie chcę, byś zawaliła rok. A teraz idź się przygotować, bo nie zdążysz.
Znużona idę na górę. Dlaczego ona zawsze jest taka oschła? Czy nie widzi jak ja wyglądam? Przychodzi mi pewien pomysł do głowy. Całkiem niezły.
      Kieruję się do pokoju rodziców. Tata jeszcze odpoczywa na łóżku nie chcąc wstawać.
      - Tatusiu…?
      - Słuuucham- powiedział zaspanym jeszcze głosem.
      - Mogę dzisiaj zostać w domu?- pytam przygryzając dolną wargę ze zdenerwowania.
      - Dobrzeee- zgodził się.
     - Dziękuję.
Podchodzę do niego i daję słodziutkiego buziaka w policzek, a ten przewraca się na drugi bok i mruczy coś pod nosem.
      - Mamo, tata się zgodził!!!- wrzeszczę na cały głos.
Po chwili dochodzi do mnie sms o treści:
Ale na co się zgodził???
Na to, bym została dzisiaj w domu ;) <3- odpisuję.
Cooo???!!!
No tak. Zostaję w domu pod zgodą jednego z rodziców, a mianowicie mojego ojca.
Mama nie odpisuje, ale za to chwilę później drzwi od mojego pokoju otwierają się z hukiem.
      - Dobra. Ale żeby mi to było ostatni raz- mówi grożąc mi palcem.
      - Dziękuję mamusiu. Kocham cię- powiedziałam i dałam jej buziaka na odległość.
Tak! Nareszcie! Nie będę musiała się męczyć w tej budzie. Mam dzisiaj sprawdzian z historii i pewnie będę musiała go nadrobić, bo dostanę kolejną jedynkę za niezaliczenie, a tego chyba nie chcemy.
      Ze szczęścia zaczynam tańczyć w pokoju, ale długo to nie trwa, bo po chwili z powrotem pakuję się na łóżko i zasypiam.
      W śnie przeszkodziła mi mama, która mocno zaczęła szturchać moje ramię.
      - Dziecko, chodź na obiad.
Co?! To już pora obiadowa? Najwyraźniej sen był mi bardzo potrzebny.
      - Która godzina?- zapytałam pocierając oczy.
      - 15: 00.
No to nieźle sobie pospałam.
      - Ok. Już idę. A co jest?
      - Kiełbasa- powiedziała i wyszła z pokoju.
No ładnie. Kiełbasa na obiad. Coś, o czym zawsze marzyłam (powiedziane z sarkazmem).
      Po obiedzie weszłam na mojego facebooka. Okazało się, że moja koleżanka Marta również jest zalogowana.
Cześć laska ;)- jako pierwsza próbuję nawiązać rozmowę.
Hej! Czemu cię dzisiaj nie było w szkole?! Gadaj!
No już- i zaczynam jej wszystko opowiadać ze szczegółami.
Żartujesz sobie ze mnie Elie?- pisze.
Nie, oczywiście, że nie.
O ja pierdole. I co teraz będzie?
Nic. Musimy tylko zapłacić karę grzywny.
A ile ona wynosi?
500 zł.
O … Nie chcę się źle wyrażać, ale skurwysyn powinien wylądować w paczce. Chuj wie, co mu jeszcze przyjdzie do tej jego pustej głowy i co jeszcze wymyśli.
Wiem, wiem. Mówiłam im to, ale kurczę nie chcieli mnie słuchać.
No to kiepsko. Dobra ja muszę kończyć. Pa :*
I tak zakończyła się nasza rozmowa. Po chwili do listy podłączonych dołączył jeszcze Alan.
Cześć kotku, może przyszedłbyś do mnie?- piszę do niego z nadzieją w oczach obgryzając przy tym moje paznokcie.
Dobrze. Będę za 15 minut. Przy okazji dam ci odpisać lekcje :*
Dziękuję, kocham cię.
I kolejny napad szczęścia.
Ja ciebie też- odpisał i się rozłączył, bo pewnie się do mnie wybierał.
      Gdy przyszedł poszliśmy na górę i zaczęliśmy się uczyć, ale nie koniecznie tego, co trzeba.
      - Dobra. Zabierajmy się do rzeczy. W takim tempie nawet nie zajrzymy do książki- mówi Alan.
      - To źle?
      - Tak, bardzo źle…
      - Ok. Od czego zaczynamy?-zapytałam z rozczarowaniem.
      - Od matmy.
     Ciszę przerwał Alan pijący herbatę, którą przed chwilą zrobiłam.
      - Kurwa!
      - Co się stało?- zapytałam zdziwiona.
      - Oblałem się… i twoją pościel też… i chyba książkę od matmy.
      - Ojej.
      - Jak chcesz mogę ci oddać moją książkę.
      - Nie, nie. Będzie ci potrzebna. Kupię sobie nową albo zostawię tą.
      - Chyba żartujesz! I tak nie korzystam ze swojej.
      - Jak to? W takim razie z czego się uczysz? Jakie masz oceny z matematyki?
      - Muszę odpowiadać na to pytanie?- zapytał z zakłopotaniem drapiąc się przy tym po karku.
      - Nie. Raczej nie. A teraz zmieniaj mi pościel- powiedziałam pokazując głową, gdzie znajdują się nowe.
      - Ja? Ale…
      - No raczej. To chyba ty wylałeś herbatę?
Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
      - Tak, ale…
      - Dobra nie marudź. Pomogę ci- przerwałam mu.
      Pościeliłam swoje łóżko i zrobiłam ostatnie poprawki, po czym się odwróciłam i… zobaczyłam Alana leżącego plackiem po środku mojego pokoju.
      - Co ty robisz?
Odwrócił twarz w moją stronę.
      - Walnąłem się głową w twój skos w pokoju i teraz mnie boli i kręci mi się w głowie.
No tak. Mogłam się tego spodziewać.
      - Biedak z ciebie.
     Po kolejnej godzinie wkuwania mój chłopak powiedział, że musi iść do łazienki. Gdy wrócił trzymał się za palec.
      - Co ci jest?- zapytałam unosząc brwi.
      - Masz może trochę lodu? Przytrzasnąłem sobie palec w łazience.
Ale z niego niezdara.
      - Naprawdę?
      - Tak-powiedział machając mi swoim sinym palcem przed oczami.- Nie widzisz, że spuchł?
      - Dobra, już idę. Poczekaj tu chwilę niezdaro.
      Gdy wróciłam rzuciłam mu worek z lodem, a on tylko podziękował i przyłożył sobie go do palca.
      Jakoś o 20: 00 pożegnałam go i dałam całusa w usta.
      - Żegnaj mój poszkodowany księciu.
      - Dobranoc piękna- powiedział, wsiadł do swojego samochodu, po czym ruszył i pojechał.
      Tak właśnie wygląda moje życie. Jest nudne, a zarazem ciekawe. Normalne i dziwne. Jednym słowem- niemożliwe.

--------------------------------------------------------
I jak wam się podobała ta komedia ? Mam nadzieję, że chociaż trochę koloru trafiło na wasze twarze w ten weekend :D // Junsu
                                                                       oneshot napisany przez moją siostrę i wierną czytelniczkę ;)

wtorek, 20 maja 2014

Nasze Nudne Życie Rozdział 7

   Siedziałam z Justinem przed telewizorem i oglądaliśmy "Szybko i Wściekle" zajadając się makaronem z serem, gdy usłyszeliśmy trzaskanie frontowymi drzwiami. Popatrzyłam na Justina i dałam mu znak, żeby chwicił pustą patelnie i szedł za mną, a ja chwyciłam poduszkę i pszliśmy do holu.
  W pomieszczeniu ktoś mnie chwycił od tyłu na co Just zdzielił g patelną.
- Ałaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...Kurde młody co ty wyprawiasz!
- Matko! Jezusie! Drew nic ci nie jest - Alex podbiegł do swojego chłopaka i zaczął mu opatrywać głowę.
- Mogę się dowiedzieć co Wy tu robicie! - zapytałam przyjaciół.
- Przyszliśmy do Ciebie!  - Ika odpowiedziała na moje pytanie. - Mówiliśmy, że o 16 przyjdziemy. A ty tu nas patelnią witasz. Nie ładnie tak, gościny to u Ciebie nie ma.
- Ale dlaczego nie zapukaliście?!
- Oj tam! Nigdy nie pukałam więc nie wiem o co Ci chodzi! - zaczęła tłumaczyć się przyjaciółk.
- No dobra, ale wiece jak nas przestraszyliście?!
- Słońce przepraszamy! Nie gniewaj się już na nas. - Kendall zaczął nas przepraszać
- Kendall słońce! - zaczęłam nawet całkiem miło. - Jeszce raz nazwiesz mnie "słońce" to...
- Tak tak wiem odgryziesz mi fiuta. - przerwał mi starszy.
- Bingo! Prawidłowa odpowiedz! - Ika i ja wybuchłyśmy śmiechem.
- Też chcę komuś odgryźć klejnoty! - zawołał Ash na cały dom, a wszyscy zaczęli się śmiać z głupoty 17-latka.
- Ash tak wiemy! - Matt oświecił chłopaka. - Już nam to dzisiaj mówiłeś.
- Taaaaak..?
- Pozwólcie, że zostawię głupotę Asha bez komentarza.-Powiedziałam i spojrzałam na lekko skonsternowanego przyjaciela.
- Dobra możemy zostawić temat czyjegoś odgryzionego penisa?- spytał sie Jake co u nas spowodowało jeszcze większy wybuch śmiechu.
-NIEEE!!!-chłopacy krzyknęli jednocześnie.
-Haha... nie wyrobie z wami hhahaaahaha -powiedziałam śmiejąc się. - Just dzisiaj śpię u Ciebie dobrze?
   Jednak mój brat nie odpowiedział.
- Justin jesteś tu? - rozejrzałam sie po pokoju, ale nie znalazłam Justina.
- Andrew też gdzieś wcieło - Alex powiedział rozglądając się po pokoju.
- Mam złe przeczucia. Bardzo złe.- Kendall momentalnie stał się poważny.
   Teraz to ja zaczęłam się bać o młodszego brata bo zdenerwowany Collins nie za bardzo umie się opanować.
    Moje rozmyślenia przerwał dźwięk tłuczonych talerzy.
- Matt, Ash, Jake, Alex w kuchni. Dziewczyny zostańcie tutaj!
- Ale tam jest mój brat! Nie zostawię go samego!
- Wera proszę zaufaj nam. Dobrze? - Matt podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Ale...
- Wera proszę.
- Dobrze Matt. Ufam Wam.
    Chłopak jeszcze raz mnie przytulił i pobiegli do kuchni. Ika chciała iść za nimi, ale złapałam ją  za ramie.
- Ika... Proszę.
- Ale.. Justin.. On....
- Po prostu Im zaufaj.
-Ale...
- Nie wiem dlaczego ale po tych parunastu dniach naszej pojebanej przyjaźni, ufam im, więc proszę ty też im zaufaj.
- Dobrze. Ufam Im.
- Drew uspokój się!
   Usłyszałyśmy krzyki z kuchni. Ciekawe co oni tam robią i czy Just jest bezpieczny.

<NARRACJA JUSTINA>

Staliśmy w holu gdy ktoś pociągną mnie mnie w stronę kuchni.
- Co ty sobie myślisz! - rozpoznaje ten głos. To jest Andrew. Oj zapowiada się bardzo ciekawy wieczór.
- O co Ci chodzi?
- Nie udawaj głupka!
- Ale ja naprawdę nie wiem o co cho! - Co ja najlepszego wyrabiam! Jeszcze bardziej chłopaka nakręcam!
- O tym, że mi kurde walnąłeś patelnią!
- Co?... Aaaaaaaaaaa o to chodzi!
- No kurde o to!
- No... Przepraszam?
- Przepraszam? Przepraszam?
- No nie wiedziałem, że to ty! Jak bym wiedział to bym w życiu Ci z patelni nie przyłożył!
- Ale mnie to kurde nie interesuje!
      Starszy chłopak zaczął rzucać talerzami.
- Proszę uspokój się!
- NIE ROZKAZUJ MI!
- Andrew proszę! Matka mnie zabije!
- Teraz to Ty nie powinieneś przejmować się swoją zasrana matką tylko mną!
    W tej chwili do kuchni wpadli pozostali chłopcy. Dzięki Bogu!
- Andrew, kocie! Uspokój się, to do niczego nie prowadzi! - krzykną Alex.
  Drew spojrzał na swojego chłopaka, a w tym czasie pozostała czwórka rzuciła się na Collinsa i powaliła na ziemie.
- ZOSTAWCIE MNIE!
- NIE! - krzykną Jake
- KURWA! POŚCIE MNIE!
- NAJPIERW MUSISZ SIĘ USPOKOIĆ1 - wrzasną Kendall.
- Jestem już spokojny, ale mnie puśćcie, bo Kurwa nie mogę oddychać! Wyobraźcie sobie, że wasza czwórka jest razem ciężka!
- Ok, ale musisz przeprosić Juss'a! - powiedział Alex
- Za co?
- Jak za co? Za to, że Mu stukałeś cztery talerze i zaciągnąłeś do kuchni!
- Nie!
- Dlaczego?!
- Bo ich nie lubię! Nienawidzę Weroniki! Nie lubię Iki! Nie lubię Justina i Kuby! Nie nawidzę ich wszystkich!
- To dlaczego z nimi łazisz? Dlaczego tutaj przyszedłeś? Dlaczego...? - Alex nie mógł uwierzyć w słowa Andrew.
    Nie rozumiem jak można być tak podłym. No nie rozumiem tego!
    Zauważyłem, że Nika stoi w drzwiach kuchni i... płacze? Naprawdę musiała ich lubić.
- Nika... - Zawołałem siostrę, ale ona uciekła.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
UUUU dramatyczny koniec xD Jak myślicie co się stanie z Niką? Co jeszcze zrobi Andrew, a jak sytuację załatwią chłopaki? :D
SUHO

czwartek, 15 maja 2014

Ranking Popularności

 Tytuł: Ranking Popularności
Autor: Junsu
Typ: AU,  obyczaj
Rated: PG
                                                        
Natasha


       -Ej, Natasha! Czy to nie ta nowa? –Usłyszałam głos koleżanki. Skierowałam głowę w kierunku, w którym ona patrzyła. Korytarzem szła nawet ładna dziewczyna. Chyba gdzieś ją już widziałam –rozmyślałam. Ach tak! Siedziała dziś przede mną na biologii.
- Nie podchodź do niej –syknęłam. Katia się momentalnie do mnie odwróciła.
-A to niby czemu?! –Przekrzywiła głowę. –Wygląda spoko.
-Wcale nie –odparowałam, dalej śledząc wzrokiem mojego wroga. Tak- jest moim wrogiem, ja już to wiem i tyle. Ja takie rzeczy wyczuwam. –Obserwowałam ją na pierwszej lekcji i stwierdziłam, że nie jest normalna.
- A ty niby jesteś? –Usłyszałam.
-Co ty powiedziałaś?! –Zapytałam oburzona.
-Nic. Po prostu stwierdzam fakt. –Powiedziała niewzruszona. –Możesz kontynuować…
-Przez całą lekcję patrzyła się w sufit. –Nie pozwoliłam dokończyć jej zdania. –Uwierz nie tylko ja na nią tak patrzę. Cała klasa uważa ją za psycholkę. Zresztą nauczyciele też nie mają do niej zaufania. Nie odpowiada na żadne zadawane jej pytania, lecz i tak nie dostała jeszcze uwagi. Nie nawiązuje żadnych znajomości, do nikogo nie podchodzi. Nikt jej nie widuje na przerwach. Teraz widzę ją pierwszy raz poza zajęciami. Nikt nie wie, gdzie spędza swój wolny czas. Mówię ci, ta laska ma nierówno pod sufitem.
-Zakończyłaś swój monolog? –Zapytała Katia. –Powiedziałaś to wszystko tak szybko, że myślałam, że ci oddechu zabraknie. –Roześmiała się. –Ja też mam swoje zdanie na ten temat.
- Ty mnie… -zaczęłam
-Poczekaj, daj mi skończyć –przerwała mi tak jak ja przerwałam jej. –Ja myślę, że ona po prostu musi obczaić teren. No wiesz –nowi ludzie, nowe otoczenie. To taki jakby swojego rodzaju szok pourazowy. Trzeba jej dać trochę czasu. –Powiedziała wsadzając sobie do ust następne (winogrono).
- Obczaić teren? –Roześmiałam się. –Co to za tekst? –Ale właśnie za tą głupotę ją kocham. To cała Katia.
-Tak. Właśnie tak. –Odpowiedziała i obydwie się roześmiałyśmy. –Wiesz co? Ona jest ładna. I to bardzo. Zazdroszczę jej tej figury. Ma idealne proporcje. Jak się zaaklimatyzuje to za jakieś góra 3 miesiące będzie mieć chłopaka i masę adoratorów, którzy będą się o nią bić. Tak, tak właśnie będzie. –Powiedziała rozmarzonym głosem jakby to o nią chodziło. Niestety to ja jestem ta bardziej ogarnięta i wiedziałam co trzeba zrobić. Ta dziewczyna nie może zająć naszego miejsca w RP*, a muszę przyznać, ze my dwie jesteśmy dość wysoko. W tym momencie zrozumiałam, że to jeden z moich największych wrogów i będzie nim do końca.

Grace     

        Zmierzałam w kierunku boiska. Za trzema dużymi drzewami znajduje się moje ulubione miejsce w szkole. Wątpię by ktoś inny je znał. Pytacie się jak je znalazłam? Sama nie wiem. Pewnego dnia (jakoś przed tygodniem) zostałam popchnięta przez jakichś gówniarzy, wpadłam w krzaki i tak tu się znalazłam, na małej, malusieńkiej słonecznej i cichej polance. Kocham ciche miejsca. Tu nikt mnie nie widzi i nie słyszy. Ta szkoła jest bardzo dziwna. Wszyscy się na mnie gapią, a to nie jest miłe. Szczególnie taka jedna dziewczyna –Natasha. Słyszałam, że jest jedną z najpopularniejszych dziewczyn w tej szkole. Postanowiłam nie wchodzić jej w drogę. Znaczy ja wiem, że jestem inna, ale nie wiedziałam, że aż tak to widać. Ja po prostu lubię spokój. Nie przeszkadza mi to, że jestem sama, czy coś. Taka jestem i już. Moi rodzice się o mnie niepokoją. Myśleli, że to wina mojej poprzedniej szkoły i uczniów, dlatego przenieśli mnie tutaj. Dla mnie jedno i to samo. Zbliża się 3-dniowa wycieczka w góry. Jedzie tam cała klasa. Mam nadzieję, że poznam na niej parę osób. No wiecie na tę chwilę nie jestem jeszcze gotowa na nowe znajomości, ale mam zamiar otworzyć się na innych –postanowiłam. W tym momencie zadzwonił dzwonek -No to trzeba iść na lekcje.

~~~~~~~~~~~~~~
Grace

      
Była godz. 20:00Wysiedliśmy z autobusuOtaczały nas góry. Wzięliśmy walizki i ruszyliśmy do naszej tymczasowej kwatery.
-Słuchajcie, słuchajcie! –Usłyszałam głos opiekuna. Wszyscy ucichli. –Są trzy i cztero osobowe pokoje. Daję wam 10 minut na zastanowienie się z kim chcecie spać. Tylko, no wiecie dziewczyny z dziewczynami, a chłopcy z chłopakami, żadnych innych zespołów nie przyjmuję do wiadomości. To na tyle. –Po tych słowach wszyscy jak na gwizdek podnieśli głosy. Jakiś biegnący chłopak prawie mnie przewrócił. Przesunęłam się w bok jak najdalej od innych. Obojętne mi było z kim będę w pokoju. I tak nikogo nie znam. Po paru minutach były już widoczne kilku osobowe grupki.
-Koniec czasu! –Wykrzyknął wychowawca. I zaczął chodzić od jednych uczniów do drugich. –Natasha, czy ja nie wyraziłem się jasno!? Miały być co najwyżej cztero osobowe grupki, a nie pięcio! Wybierz sobie jedną koleżankę. Będziecie razem w pokoju z Grace.
-Ale…! –Zaczęła dziewczyna.
-Nie ma żadnego ale. Będzie tak jak mówię! Chyba, że chcesz spać z nauczycielami w pokoju opiekunów. –Natasha umilkła. Wszyscy ruszyli się z miejsc w kierunku swoich pokoi. Nikt nie odważył się nic powiedzieć. Czułam na sobie wzrok Natashy. No to by było na tyle, co do moich planów, by nikomu nie wchodzić w drogę. Właśnie legły w gruzach.
     Odłożyliśmy swoje torby i udaliśmy się na kolację. Przez całą godzinę zastanawiałam się czego mogę się spodziewać po N (tak ją nazwałam), ale i tak nic nie wygłówkowałam. Dopiero pod koniec posiłku zorientowałam się, że niczego nie tknęłam. Nie byłam głodna.                                                                                                                 
      Poszłam do toalety. Gdy wróciłam do pomieszczenia zobaczyłam, że nikogo nie ma, więc udałam się do pokoju. Tam czekała już na mnie Natasha. Nie była zbyt zadowolona z mojego widoku. Obok niej stała jej przyjaciółka. Ona wyglądała na spokojniejszą. W ciszy udałam się w stronę mojego łóżka.
- A ty do kąd?! –Zapytała, a zarazem wykrzyknęła (oczywiście Natasha). Nic nie odpowiedziałam. Po prostu szłam dalej.  –Ej ! Mówię coś do ciebie! Bez mojej zgody nigdzie się nie ruszasz. Najpierw muszę z tobą porozmawiać dziwko ! –Tego było już za wiele. Odwróciłam się do niej ze łzami w oczach.
-Jak mnie nazwałaś?! –Wykrzyknęłam.
- Tak jak usłyszałaś zdziro. –Usłyszałam. Nie mam mocnych nerwów. Wiedziałam, że łzy mi lecą po policzkach. Jak można być tak wrednym? Co ja jej zrobiłam? Lecz ona najwyraźniej chciała wykorzystać moją słabość, gdyż przybliżyła się do mnie jeszcze bliżej.
- Słuchasz się mnie. Robisz to co ja chcę. I nic nikomu nie mówisz. –Mówiła dalej Natasha, wciąż się do mnie przybliżając. W pewnym momencie tego nie wytrzymałam i skoczyłam w jej stronę, lecz ona czekając na to popchnęła mnie w tył. Poczułam jak moja głowa uderza w ścianę. Usłyszałam jak coś spadło na podłogę i się zbiło. Byłam pewna, że niewinne łzy zamieniły się teraz w słony potok. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. –Radziłabym ci więcej nie stawać na mojej drodze –wysyczała. Spojrzałam w drugą stronę, tam gdzie stała jej przyjaciółka. Widziałam strach wymalowany na jej twarzy. Pokręciła głową nie wierząc w to co widzi. Chyba nie znała swojej naj-przyjaciółki z tej strony.
-Natasha… -zaczęła.
-Jeszcze nie skończyłam! –Wykrzyknęła N śmiejąc się. –Posłuchaj, –skierowała głowę w moją stronę –ja z Katią idziemy do reszty naszych przyjaciółek. Ty się stąd nie ruszaj. Jak chcesz możesz tu posprzątać, bo chyba zbiłaś wazon. –Powiedziała z uśmiechem na twarzy. –Tylko pamiętaj, jak wrócę, a ciebie tu nie będzie, to wtedy rozpocznie się prawdziwe piekło. To co się teraz zdarzyło to tylko garstka z tego na co mnie stać. –Dokończyła. Wzięła swoją koleżankę pod ramię i wyszła. Płakałam, nie, ja ryczałam i to przez długi czas. Kołysałam się na podłodze śpiewając piosenkę Baby don’t cry* , która zawsze mi pomaga w takich sytuacjach, pozwala mi się uspokoić i zrelaksować. Lecz nie tym razem. To zbyt wiele jak na mój umysł. Teraz rodzice mogą się o mnie martwić. Sama nie wiem co zaraz zrobię. Zbierało mi się na nową falę łez.

Katia

       -Pogięło cię!? –Wykrzyknęłam . –Coś ty narobiła!? Wiesz, że to są groźby karalne!?
-Nie obchodzi mnie to, wkurzyła mnie. –Odpowiedziała Natasha.
-Czy ty jesteś chora psychicznie!? Wiesz, że cię lubię, ale teraz to nawet ja się ciebie boję. Przegięłaś i to bardzo, a najlepsze jest to, że jest już za późno. Nie da się tego odkręcić. To zaszło za daleko. Nie wystarczą tylko przeprosiny. Ona może to zgłosić policji. –Nie dowierzałam.
-A kto powiedział, że ja mam zamiar przepraszać!? I nie chcę niczego odkręcać. Musiałaby być nieźle stuknięta by teraz o wszystkim innym opowiadać. Jest w szoku. Czy ty nie widzisz, że teraz już nic nie grozi nam ze strony tej suki? Nie dość, że zachowamy swoje miejsce w RP, to zajdziemy jeszcze wyżej! –Odpowiedziała.
-Ty naprawdę jesteś psycholką! Nie chcę mieć z tym nic wspólnego! –Wykrzyczałam. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Wiedziałam, do kogo mam pójść. Natasha mnie nie dogoni. Pewnie pomyśli, że pobiegłam do wychowawcy, ale ja mam lepszy pomysł. Dotarłam do końca korytarza i otworzyłam drzwi do pokoju. Wiedziałam, że będzie tam dużo wiary.
-Ludzie jest sprawa i to ważna! Mam problem, zresztą nie ja tylko Grace. Ruszajcie się! Szybko, nie ma czasu!
Grace

       Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Byłam pewna, że to znowu Natasha. Nie byłam na to gotowa. Lecz ku mojemu zdziwieniu do pokoju wparowała masa ludzi. Wszyscy do mnie podbiegli.
-Nic ci nie jest? –Usłyszałam.
-Co za suka. –Następny głos.
-Wszystko będzie dobrze. –I kolejny. Poczułam, że ktoś mnie przytula.
-Ktoś już poszedł po nauczycieli. –Powiedział jakiś chłopak. Zobaczyłam, że przy drzwiach stoi Katia. Była bardzo przejęta, ale wiedziałam, że to dzięki niej ta pomoc. Uśmiechnęła się do mnie, lecz wyszło to trochę sztucznie. Rozumiałam ją. Musiała zdradzić swoją najlepszą przyjaciółkę. Po krótkim czasie do pokoju przyszli opiekunowie. Wszystkim się zajęli.
- Nie martw się. Już szukają Natashy. Odpowie za wszystko co ci zrobiła. –Powiedział podnoszący mnie nauczyciel od wf.

~~~~~~~~~~~~~
 
Grace

      Usiadłam sobie na ławce. Zbliżał się koniec roku szkolnego. Dosiedli się do mnie inni. Minęło już trochę czasu od ”tamtego” wydarzenia. Teraz przyjaciół mi nie brakuje. Wszyscy się mną opiekują, że tak to nazwę. Uwielbiam ich za to. Pewnie jesteście ciekawi co stało się z Natashą? Od jakiegoś czasu chodzi na zajęcia do psychologa. Na pewno jej się to przyda. Od Kati się dowiedziałam, że była przewrażliwiona na punkcie popularności w szkole. Podobno bała się, że ja jej przeszkodzę w byciu na szczycie. Tak, to może wydawać się trochę dziwne, ale Natasha nie jest jedyną taką osobą na świecie. Są inne takie gwiazdki jak ona, które by wszystko zrobiły za bycie najlepszą. Moim zdaniem powinno się to zaliczać do jakiejś choroby psychicznej. Ale co ja tam mogę? W każdym razie wszystko wróciło do normy i w końcu jestem całkowicie szczęśliwa.
_________________________________________________________________________

*RP –ranking popularności
*EXO K –„
Baby don’t cry
--------------------------------------------------------------------
Ct u was? Jako oficjalna i nowa adminka mam zaszczyt osobiście wstawić nowe opowiadanie ;) Mam nadzieję, że się podobało... Co o tym myślicie? Myślę, że pojawią się jakieś komentarze, uwierzcie to naprawdę pomaga.
                                                                                                Pozdro od; Junsu