sobota, 7 czerwca 2014

Wspomnienia

Tytuł: Wspomnienia
Autor: Junsu
Typ: AU, obyczaj, dramat
Rated: PG


John
       
        Muszę odejść. Nie zniosę tego dłużej. To zabija mnie od środka. Tak w ogóle to co ja sobie wyobrażałem?  Znalazłem sobie dziewczynę o 7 lat młodszą ode mnie i myślałem, że wszystko będzie OK? Kocham Lucy, ale to nie zmienia faktu, że jestem dla niej za stary. Mam 23 lata, a ona 17. Pewnie teraz myślicie, że jestem jakimś totalnym zboczeńcem, który szuka jakiejś młodej, zgrabnej dupy, ale tak nie jest. Ja naprawdę się zakochałem. Za każdym razem kiedy ją widzę mam ochotę ją gdzieś zabrać, daleko stąd, z daleka od tych ludzi. Pragnę ją przytulić, to małe, zgrabne ciałko i nie puszczać z mych objęć dopóki ktoś mnie nie zmusi. Dotknąć mymi ustami jej ust. Tych pięknych, pełnych, delikatnych, różowych warg. Za każdym razem gdy do mnie podchodzi myślę, że zaraz się rozsypie, rozbije, lub rozpłynie. Mam wrażenie, że to tylko wytwór mojej wyobraźni, że zaraz się obudzę i zobaczę, że to był tylko sen, że ona tak naprawdę nie istnieje, że nie ma kogoś takiego, kto by mnie pokochał. No bo jaka jest szansa, że to akurat mnie spotka to szczęście bycia z nią? Jest taka młodziutka. Jeszcze nic nie wie o tym świecie… No właśnie, nic nie wie. Jesteśmy parą od 4 miesięcy. Wszystko się dobrze układało, lecz z każdym dniem uświadamiałem sobie coraz więcej. To nie może trwać wiecznie. Nie ma dla nas przyszłości. Zanim ona dojdzie do mojego wieku ja już będę po trzydziestce. Zabieram jej czas. Powinna teraz chodzić na imprezy. Po raz pierwszy się upić, poznać pierwszą miłość, być w towarzystwie swoich rówieśników z liceum. Nie poznałem jej rodziców. Zresztą nie powinienem się dziwić, że mnie z nimi nie zapoznała. Co by sobie pomyśleli? Pewnie to co powiedziałem na początku –pedofil. Zabroniliby jej się ze mną widywać. Jakby nie patrzeć niektórzy mężczyźni w moim wieku są już ojcami, a ja zabawiam się z jakąś małolatą. Nie, nie powinienem tak o niej mówić. Ja o niej tak nie myślę. Lucy jest dla mnie wszystkim. I dlatego nie chcę jej skrzywdzić. Dziwię się, że dopiero teraz to wszystko zrozumiałem. Brzydzę się samym sobą. Niedługo ona też sobie to wszystko uświadomi, a wtedy mnie znienawidzi, a ja tego nie przeżyję. Oboje złamiemy sobie serca. Nie mogę do tego dopuścić. Dlatego muszę to zrobić. Muszę ją opuścić. Zrobię to w delikatny sposób. Po prostu zniknę. Oczywiście zostawię jej pewną informację, ale nie dam jej szansy znowu mnie zobaczyć. Zniszczyło by to mnie i ją. Jeszcze bardziej bym za nią tęsknił.
        Zmierzałem do naszego ulubionego miejsca, po drugiej stronie jeziora. Rosną tam dwa drzewa, splecione razem ze sobą, jakby w uścisku. Często tu przychodzimy, dlatego tutaj postanowiłem zostawić jedyny ślad po sobie. Tak, by w jakiś sposób jednak o mnie pamiętała, żeby wiedziała, że zawsze będzie w moim sercu. Nagle uderzyły we mnie wspomnienia z przed tygodnia:
-Wiesz, że cię kocham. –Powiedziała. Te słowa ukłuły mnie w serce. Ja też ją kocham, ale nie mogłem z siebie wydusić tych słów, wciąż w to nie wierzyłem, że jesteśmy razem. Po prostu ją przytuliłem, mocno. Odgarnąłem jej włosy z czoła i pocałowałem w czubek głowy.
-Opowiedz mi jak spędziłaś dzisiejszy dzień, proszę. –Powiedziałem.
-Byłam w szkole. –Odpowiedziała.
-Właśnie o to mi chodzi. Opowiedz mi o tym. –Poprosiłem.
-Nie nudzi cię to? Gdy mówię o szkole? Nie sądzisz, że to trochę… dziecinne? Przecież też do niej kiedyś chodziłeś.- Zapytała.
-Chętnie bym wrócił do tych czasów, oczywiście razem z tobą. Chciałbym z tobą chodzić do jednej klasy. Siedzieć w jednej ławce. Stukać cię długopisem i posyłać karteczki, jak inni w twoim wieku. Mam wrażenie, że właśnie w tych czasach się zatrzymałem, że tylko moje ciało się starzeje, lecz nie umysł.
-Pewnie właśnie dlatego cię kocham. Niedługo przerosnę cię umysłowo. –Oboje się roześmialiśmy. Pocałowałem ją w usta, delikatnie, lecz ona chciała czegoś więcej. Pozwoliłem jej pogłębić pocałunek. Jej to nie wystarczyło. Nie chciałem jej skrzywdzić. Mogłoby to zajść za daleko. Dlatego się od niej odsunąłem. Po prostu mocniej ją przytuliłem. Westchnęła, ale nie zaprotestowała. Oboje patrzyliśmy jak zachodzi słońce.


Zamyśliłem się. To i tak nic nie da. Podjąłem decyzję i jej nie zmienię. Wiedziałem, że tak będzie lepiej. Wziąłem do ręki kartkę, długopis i rozpocząłem pisanie krótkiego listu.

Droga Lucy

Wiesz, że muszę odejść. Tak będzie dla nas lepiej. Czuję się z tym źle, ale nie możemy ciągnąć tego dalej. Nie mamy wspólnej przyszłości. Wierzę, że szybko znajdziesz kogoś na moje miejsce. Nie poddawaj się. Nie opłakuj mnie. Żyj dalej pełnią życia.  Uwierz, nie chcę odchodzić bez pożegnania się z tobą, ale muszę. Nie zniósłbym następnego spotkania z tobą. Zniszczyłoby mnie to. Proszę, nie płacz. Nie żałuję żadnej spędzonej z tobą chwili. To było najlepsze co mogło mnie spotkać w życiu, ten czas spędzony z tobą. Twój obraz pozostanie w mojej głowie na zawsze. I wiedz, że jesteś dla mnie najważniejsza i masz swoje własne miejsce w mych wspomnieniach.
                    
                                                                                                           Kocham Cię.
                                                                                                          Twój John

Złożyłem kartkę na pół i włożyłem do dziury w pniu jednego z drzew. Ruszyłem w kierunku samochodu. Otworzyłem bagażnik, by położyć swój plecak obok walizki. Uruchomiłem silnik i wjechałem na drogę. Jechałem w kierunku lotniska. Zostały mi 2 godz. do wylotu. Zdziwieni? Powinniście się tego spodziewać. Nie wytrzymałbym mieszkania tutaj. Nie tak blisko niej. Udaję się do Los Angeles, z dala od Phoenix. I najprawdopodobniej nigdy tu nie wrócę.

Lucy (5 dni później)

      Nie widziałam go już od kilku dni. Nie odbiera telefonu, nie odpisuje na wiadomości. Co takiego mogło się stać? Błagałam, by to nie było to o czym myślę. Rozmawialiśmy o tym niedawno. Nie może mnie zostawić. Nie przeszkadza mi to, że jest ode mnie starszy. To nic nie znaczy. To nie nasza wina, ze urodziliśmy się w takim odstępie czasu. Chcę, by mnie przytulił. Brakuje mi tego, a w tym momencie właśnie tego potrzebuję. Zbyt bardzo go kocham, by teraz odszedł. Złamie mi serce, zrobi w nim dziurę. Zabije mnie to. Musiałam się dowiedzieć prawdy. Wiedziałam, gdzie muszę pójść. Jedyna nadzieja, że go spotkam jest taka, że pojadę do naszego własnego miejsca. Właśnie zadzwonił dzwonek. Wybiegłam  z klasy. Wsiadłam do autobusu. Muszę wysiąść za jakieś sześć przystanków. Czas strasznie mi się dłużył. Otworzyły się drzwi. Wyskoczyłam z pojazdu jak torpeda i zaczęłam biec w kierunku jeziora. Po 10 minutach byłam już na miejscu. Nie było go tam. Załamałam się. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Usiadłam na kamieniu. Byłam wyczerpana. Dzwoniłam do Johna jeszcze trzy razy –Nic. Nagle zobaczyłam coś białego w pniu drzewa. Dwa kroki wystarczyły, by mieć karteczkę w ręce. Uśmiechnęłam się, to od niego, ja to wiem. Zaczęłam czytać list. Z każdym słowem moja twarz coraz bardziej smutniała. Nie mogłam uwierzyć. To nie dzieje się naprawdę. Zbyt mocno go kocham, by go już więcej nie zobaczyć. Serce biło mi w zastraszająco szybkim tempie. Zgniotłam kartkę, po chwili znowu ją wyprostowałam. Osunęłam się na ziemię. Płakałam przez dobre pół godziny, aż zabrakło mi łez. Postanowiłam się uspokoić. Tak niczego nie załatwię, Już za późno. Nic nie mogę zrobić.  Po chwili zdecydowałam się jeszcze raz przeczytać zawartość listu. Tak, to cały John. Wiem za co go tak kocham, za bycie tym kim jest. Tak po prostu. Jest lepszy od wszystkich chłopaków jakich znam (a szczególnie tych w moim wieku). Za jego skromność, dobro. Ale to teraz na nic. To koniec. Jedyne z czym mogę się zgodzić to te ostatnie słowa „…masz swoje własne miejsce w mych wspomnieniach…”. Nagle poczułam lekkie wibracje w kieszeni moich spodni. Wzięłam telefon do ręki. Na wyświetlaczu było napisane Nowa wiadomość . Kliknęłam na nią drżącymi palcami.

Od nieznany:
Pamiętaj. Kocham cię.

Po policzkach popłynęła mi nowa fala łez. Co za wyczucie czasu -pomyślałam. Lecz bez wahania odpisałam mu to samo. Nie mogę go zawieść. Zrobię tak jak on powiedział. Wezmę się w garść. Będę żyć tak jak dawniej, pełnią życia, lecz i tak nigdy o nim nie zapomnę, o moim kochanym Johnie.


                                                                Druga wersja
Lucy

    
Czemu nie odbiera? Miał po mnie przyjechać, gdy skończę zajęcia. Dzwonię do niego już od 30 minut. Nagle do głowy przyszła mi straszna myśl. Błagam…tylko nie to. Rozmawialiśmy o tym niedawno. Nie może mnie zostawić. Nie przeszkadza mi to, że jest ode mnie starszy. To nic nie znaczy. To nie nasza wina, ze urodziliśmy się w takim odstępie czasu. Chcę, by mnie przytulił. Brakuje mi tego, a w tym momencie właśnie tego potrzebuję. Zbyt bardzo go kocham, by teraz odszedł. Złamie mi serce, zrobi w nim dziurę. Zabije mnie to. Musiałam się dowiedzieć prawdy. Pobiegłam w stronę przystanku. Wsiadłam do autobusu. Muszę wysiąść za jakieś sześć przystanków. Jechałam w stronę jeziora. Czas strasznie mi się dłużył. Otworzyły się drzwi. Wyskoczyłam z pojazdu jak torpeda i zaczęłam biec w kierunku drzew. Po 10 minutach byłam już na miejscu. Nie było go tam. Załamałam się. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Usiadłam na kamieniu. Byłam wyczerpana. Dzwoniłam do Johna jeszcze trzy razy –Nic. Nagle zobaczyłam coś białego w pniu drzewa. Dwa kroki wystarczyły, by mieć karteczkę w ręce. Uśmiechnęłam się, to od niego, ja to wiem. Zaczęłam czytać list. Z każdym słowem moja twarz coraz bardziej smutniała. Nie mogłam uwierzyć. To nie dzieje się naprawdę. Zbyt mocno go kocham, by go już więcej nie zobaczyć. Serce biło mi w zastraszająco szybkim tempie. Zgniotłam kartkę, po chwili znowu ją wyprostowałam. On tu nie zostanie. Nie ma szans. Już wiedziałam gdzie się udać. Nie zostało dużo czasu. Jeśli będę miała szczęście, to go jeszcze złapię. I znów ruszyłam w stronę przystanku.
     Po około godzinie byłam na lotnisku. Pobiegłam do budynku. Było tam strasznie dużo ludzi, co oznaczało, że zaraz będzie jakiś wylot. Zaczęłam się przepychać. Dotarłam do ogromnej szyby z widokiem na lądowisko. Na pasie startowym czekał ogromny samolot. Zaczęłam się rozglądać. Po pięciu minutach paniki zobaczyłam wsiadających do niego ludzi. Ja szukałam tylko jednej osoby. Był tam, mój John. Zaczęłam uderzać w szybę i krzyczeć jak idiotka. To i tak nic nie da. Nie ma szans, by ktokolwiek mnie usłyszał, oprócz ludzi stojących obok mnie i gapiących się. Po policzkach spływały mi łzy. Czułam się taka bezradna… Nagle zobaczyłam jak się odwraca, jakby wiedział, że ja tu jestem. Zaczęłam mu machać, skakać, wydzierać się. Wszystko, by tylko mnie zauważył. Jego wzrok spoczął na mojej osobie.

John

    Stała tam, piękna jak zawsze. Tylko teraz wiedziałem, że jest wystraszona. Chciałem ją pocieszyć, ale nie mogłem. Nie mogłem nawet już dłużej na nią patrzeć. Czułem jak opuszczają mnie wszystkie siły. Zawaliłem i to bardzo. Odwróciłem się. Ruszyłem w kierunku wejścia do samolotu. Nie pożegnałem się, nie pomachałem. Po prostu zniknąłem w środku maszyny. Usiadłem na swoim miejscu. Chociaż byłem facetem wiedziałem, że mam mokre oczy. Nic nie widziałem. Wyłączyłem się. Ktoś usiadł obok mnie. Jakaś kobieta. Jak się przyjrzałem, stwierdziłem, że była tylko trochę starsza od Lucy, miała taki sam kolor włosów. Załamałem się. Co ja zrobiłem? Nagle z głośników usłyszałem sygnał, by zapiąć pasy. Zamiast tego wstałem i rzuciłem się w kierunku wyjścia. Jacyś kolesie zabierali schody, których brak uniemożliwiłby mi wyjście z samolotu. Skoczyłem. Wylądowałem na najwyższym stopniu. Zszedłem z platformy. Biegiem przemierzyłem pas startowy. Przy budynku dopiero trochę zwolniłem. Tam zobaczyłem Lucy. Płakała, ale na mnie czekała. Musiała widzieć to co przed chwilą zrobiłem. W jej oczach widziałem jak się cieszy. Po prostu kipiała szczęściem. Rzuciliśmy się sobie w ramiona. Pocałowałem ją. Chyba pierwszy raz z tak wielkim uczuciem. Ludzie wokół nas zaczęli klaskać. Uśmiechnąłem się w jej usta.
- Nie opuszczę cię, nigdy. –Powiedziałem. Usłyszałem jak zaniosła się jeszcze większym płaczem. –Kocham cię. –Wyszeptałem. Nie obchodziło mnie już teraz to co przedtem. Nie mogę bez niej żyć, taka jest prawda i nikt jej nie zmieni.

                                                                           Wolę tą wersję ;)

----------------------------------------------------------
I jak wam się podobało? Którą wersję wy wolicie ? <3 <3 <3 // Junsu pozdrawia



                                                                                           

2 komentarze:

  1. To najpierw odpowiem na Twoje pytanie. Obie wersje genialne, przy obu się popłakałam, ale druga ma w sobie to coś. Historia jest przecudowna i opisana w fajny, prosty sposób. No cóż mogę jeszcze napisać? Hmmm... oby tak dalej i weny życzę ^_^
    ~Taemii
    P.S. Zyskałyście stałą czytelniczkę ^_^

    OdpowiedzUsuń