Tytuł: My love
Autor: Baekhyun
Typ: AU, obyczaj
Rated: PG
CZ.1
KARO
Nałożyłam moje
RayBany. Słońce niesamowicie paliło mnie w oczy. Wiem, pewnie będę miała
opaloną twarz z wyjątkiem miejsca, które chronią moje okulary, ale w
tym momencie mam to gdzieś. Za mną na plaży bawią się małe dzieci nie
zważając na ludzi wokół nich. Wrzeszczą jakby nie było tu innych
plażowiczów. Obok mnie na drugim kocu leży bardzo przystojny chłopak.
Wygląda na 2 lata starszego ode mnie, czyli 19. Jakby nie patrzeć
najprawdopodobniej jego rodzina jest ze wschodu, chyba z Korei.
Dostaję piłką w głowę. Koniec, mam dosyć tych małych bachorów! Podnoszę się z mojego ręcznika i zaczynam wrzeszczeć.
- Możecie przestać?! Jakbyście nie zauważyli ludzie tutaj odpoczywają! Moglibyście chociaż przeprosić!!!
- Spokojnie, nie denerwuj się.
To tylko dzieci. I tak ciebie nie posłuchają- powiedział Koreańczyk,
który nie wiem po co się odzywa.
- Wcale się nie denerwuję- odparłam.
- Tak, tak. Wiem swoje. Nie próbuj mi wmawiać, że cię to nie wkurza.
Czemu wtrąca się w nie swoje sprawy? Ma rację, ale… Ten człowiek też działa mi na nerwach.
- Odwal się!- krzyknęłam
- Jak chcesz- powiedział.
Przez jakieś 10 minut leżałam w spokoju opalając
się i nie zwracając już uwagi na dzieci z tyłu. Po chwili zauważyłam, że
młodzieniec ma skierowany wzrok na mój dekolt.
- Mógłbyś przestać się na mnie gapić? Nigdy w życiu nie widziałeś dziewczyny w bikini?- spytałam.
- Oczywiście że widziałem- odpowiedział.
- Więc o co chodzi?
- Jak mam się nie patrzeć na tak piękną kobietę jak ty? Taki już po prostu jestem. Podobasz mi się.
- Weź spadaj.
Naprawdę się zdenerwowałam. Co za
bezczelność? Wzięłam swoje manatki, chcąc się przenieść na drugą stronę
plaży, lecz coś mnie szarpnęło za rękę. Odwróciłam się i stanęłam twarzą
w twarz z chłopakiem, który ściskał mój nadgarstek. Co jest?
- Puść mnie- zażądałam ze złością.
- Nie odchodź- wypalił, ściskając jeszcze mocniej mój nadgarstek.
W tym momencie oboje dostaliśmy piłką w głowę,
przewracając się na piasek. Nasz upadek wyglądał co najmniej dziwnie. On
leżał na mnie z głową w moim biuście. Co za zbok!
- Zejdź ze mnie!- krzyknęłam, a ludzie obok spojrzeli się na nas z ukosa. Lecz on zamiast spełnić moje żądanie odparł:
- Pójdziemy popływać?- Czy ten „
ktoś ” właśnie się mnie spytał czy chcę z nim pójść do wody? Oczywiście
że nie chcę! Co on sobie myśli? Z resztą i tak woda jest zimna.
- Nie, nie chcę- tak brzmiała moja odpowiedź.
- Jak chcesz. Ja idę. W każdej chwili możesz do mnie dołączyć- powiedział.- Popilnowałabyś mi rzeczy?
- Dobrze- Na tyle mnie chyba stać? Nic mi się nie stanie jak popilnuję mu przez chwilę rzeczy.
I poszedł. Wrócił po ok. 15 minutach cały mokry.
Wtedy zauważyłam jaki ma sześciopak, pewnie dużo ćwiczy. Jest naprawdę
przystojny, ale nie zmienia to faktu, że za nim nie przepadam. Jet już
późno, niedługo będzie zmierzchać. Mam zamiar się już zbierać.
- Ja już idę- powiedziałam.
- Już? Tak szybko?
A co on sobie myślał? Siedzę tu już 5 godzin. Rodzice pewnie i tak się martwią, nie wiedząc co tak długo robię poza domem.
- Tak. Zbieram się już do domu- i poszłam szybkim krokiem bez pożegnania w stronę domu.
Wracając do chaty zauważyłam, że
robi się już ciemno. Wiatr zawiał i zrobiło mi się zimno. Wtem jadący
za mną motor z piskiem opon zatrzymał się przede mną i zagrodził mi
drogę. Chciałam go ominąć, lecz osoba siedząca na nim najwyraźniej nie
miała zamiaru mnie przepuścić. Wtedy właściciel motoru zdjął swój kask i
zauważyłam, że tą osobą jest „ mój przyjaciel ” Koreańczyk. Mogłam się
tego spodziewać.
- Podwieźć cię?- zapytał z nadzieją w oczach.
W sumie to mogłabym wsiąść z nim na ten motor i przynajmniej byłabym szybciej w domu, ale… nie wiem.
- Co tak stoisz?- odparł.- Wsiadaj. Nie będzie ci tak zimno.
- Ok- zgodziłam się.
Podał mi kask, dałam mu swoje rzeczy i adres do mojego domu, a następnie wsiadłam na motor za nim.
- Trzymaj się mnie w pasie, a nie spadniesz.
Nie uśmiechało mi się „ przytulanie ”do niego, ale nie miałam wyboru.
Nie odzywaliśmy się do siebie przez pół drogi.
- Jak masz na imię?- przerwałam tę niezręczną ciszę.
- Sehun. A ty?
- Karo- odparłam.
- Ładne imię. Podoba mi się. Pasuje do ciebie.
A kogo to obchodzi czy podoba mu się moje imię? Bo mi na pewno nie.
Po chwili byliśmy już pod moim domem. Wzięłam od niego moje rzeczy i poszłam w kierunku mojego mieszkanka.
- Dostanę buziaka w policzek?- zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Nie- odpowiedziałam bez zastanowienia i dokończyłam ta co robiłam przed chwilą, a on po prostu pojechał dalej.
W piżamie, po prysznicu zaczęłam
rozpakowywać torbę z plaży. Gdy ją opróżniłam zobaczyłam na dnie
zwiniętą, żółtą karteczkę. Postanowiłam ją przeczytać.
Zadzwonię o północy. Sehun ;0
Tak, to z pewnością ten koleś, którego dziś poznałam. Czy on nie rozumie, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego?
Ze snu obudził mnie wibrujący telefon na szafce nocnej. Na ekranie wyświetlił się jakiś nieznany numer.
- Halo?- odebrałam
SEHUN
- Halo?- powiedziała.
O kurwa, odebrała. Zajebiście!
- Cześć, tu Sehun. Nie przeszkadzam?
Nie odzywała się przez jakieś 2 minuty.
- Jesteś tam Karo?- zapytałem.
- Tak, tak. Jestem- odparła.- Po co dzwonisz?
Nie wiedziałem jak przejść do rzeczy, więc po prostu spytałem:
- Pójdziesz ze mną na lody?
Nie odpowiadała.
- To jak?- dopytałem.
- Dobrze- odparła bez entuzjazmu.
Ha! Zgodziła się! Czuję się , jakbym był kurwa w niebie.
- W takim razie widzimy się jutro w południe „ U Piskorskiej ” kochanie- i się rozłączyłem, nie dając jej możliwości odpowiedzi.
KARO
Co on powiedział? Kochanie? Chyba go totalnie popieprzyło! Nie jestem jego kochanką! No, ale cóż zgodziłam się i muszę jutro się z nim spotkać.
Jest już 11 AM. Wstaję z łóżka i
kieruję się do łazienki. Tam biorę prysznic i myję włosy swoim
ulubionym szamponem truskawkowym. W ręczniku poszłam do garderoby
zobaczyć, w co bym się mogła ubrać. Wybrałam dżinsowe, krótkie spodenki,
sandały i czerwoną koszulkę na na ramka. Następnie poszłam się przebrać i
zrobiłam sobie lekki makijaż, po czym wyszłam z domu.
Jestem już na miejscu. Jest po
12 AM, a jego jeszcze nie ma. Zaczynam się denerwować. Chodzę w tę i z
powrotem po kawiarni, z myślą, że mógł mnie wystawić do wiatru. Nagle
ktoś objął mnie w pasie i szepnął do ucha:
- Przepraszam za spóźnienie kochanie.
Przerażona odwróciłam się o 180 stopni i stanęłam twarzą w twarz z Koreańczykiem.
- Przestraszyłeś mnie- powiedziałam.- I nie mów do mnie kochanie.
- Jasne, jasne.
- To co zamawiamy te lody?- Zapytałam odsuwając się od niego, lecz on złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Później- warknął.
Przestraszyłam się. Co on wyprawia?
- Puść mnie!- Krzyknęłam, lecz
było już za późno, gdyż on przyparł mnie mocno do ściany za budynkiem i
zaczął mnie całować po szyi.
Próbowałam mu się wyrwać, ale on jeszcze mocniej zaczął na mnie napierać i jeszcze namiętniej całować po szyi.
- Zostaw mnie kretynie!- krzyknęłam, lecz on mnie nie słuchał.
Nie miałam wyboru. Kopnęłam go w jaja, a on zgiął
się w pół trzymając się za krocze. Nie spodobało mi się to, co miał
zamiar ze mną zrobić, więc na dodatek uderzyłam go moim prawym prostym w
szczękę, przez co jeszcze bardziej osunął się na ziemię. Następnie
uciekłam stamtąd, nie mając zamiaru się już więcej spotykać ze skurwysynem.
Ryczałam przez resztę dnia, rozmyślając o tym co się dzisiaj stało. Pewnie nieźle mu wpierdoliłam, ale nie żałuję. Poszłam się umyć, po czym położyłam się na łóżku w piżamie.
Obudził mnie wibrujący telefon
na szafce nocnej (znowu). Na ekranie wyświetliło się SEHUN. Nie miałam
zamiaru odbierać, więc po prostu go zostawiłam. Po 5 minutach znowu
zaczął dzwonić, ale się rozłączyłam. Myślałam, że już da mi spokój, ale
gdzie tam, on dzwonił dalej.
SEHUN
Cholera! Nie odbiera. Zostają mi tylko 2
możliwości. Pierwsza to nagrać się na sekretarkę, a druga napisać
wiadomość. Wybrałem to drugie.
Przepraszam, nawaliłem.
Nie odpisuje. Czuję się z tym źle. Przeze mnie płakała, a ja z własnej głupoty mam 5 szwów na czole, bo mnie zraniła.
Wiem, jestem skończonym dupkiem i nie mogę przeboleć, że cię zraniłem.
Nadal nie odpowiada na wiadomości.
Kochanie?
Po chwili dochodzi do mnie wiadomość od NIEJ.
Nie mów tak do mnie chuju!
Postanawiam odpisać, choć boli mnie serce od powyższej wiadomości.
Nie gniewaj się na mnie Karo. Kocham cię, podobasz mi się i mnie poniosło. Obiecuję, że już więcej cię nie skrzywdzę!
Odwal się!- odpisała.
Pozwól mi to wyjaśnić! Błagam.- odpisałem.
Nie odpisuje. Może ma mnie gdzieś.
Spotkajmy się jutro w parku przy stawie. Proszę.
Raczej nie- napisała.
Proszę! Daj mi jeszcze jedną szansę!- napisałem, lecz ona najprawdopodobniej wyłączyła komórkę, bo sms nie chciał dojść.
Zawaliłem, ale nie mam zamiaru się poddawać. Będę o nią walczył.
Cz.2
KARO
Drrrrrryn! Drrrrrryn! Mój
budzik w telefonie zadzwonił o 6: 45, bym wstała i zaczęła się szykować
do szkoły. Od razu pomyślałam, że to najgorszy dzień w tygodniu, bo to w
końcu poniedziałek. Poszłam do łazienki się odświeżyć, po czym się
spakowałam i wyszłam z domu.
Po powrocie ze szkoły weszłam do swojego pokoju i zobaczyłam przyczepioną kartkę do okna z wyraźnymi literkami:
Wybacz mi. Proszę. Sehun.
Otworzyłam okno, zerwałam kartkę i wrzuciłam pogniecioną wiadomość do kosza. Po chwili mama krzyknęła z dołu.
- Karo! List do ciebie!
- Chwila!- odparłam.
Rozerwałam kopertę, rozłożyłam list i go przeczytałam.
Droga Karo! …, …
Piszę do Ciebie ten list, abyś mi wybaczyła, gdyż nie potrafię bez Ciebie żyć.
Wiem, że spieprzyłem sprawę i już tego nie cofnę, lecz proszę Cię o wyrozumiałość i
wybaczenie. Zakochałem się w Tobie i dlatego mnie poniosło wtedy w
kawiarni. Chcę spędzić z Tobą najbliższą przyszłość i być szczęśliwy jak
nigdy dotąd, ale na razie mi to uniemożliwiasz.
Chcę również, byś Ty była szczęśliwa, więc proszę, przemyśl sprawę na spokojnie i się zastanów.
Sehun
List jest naprawdę wzruszający, ale nie zamierzam go sobie brać do serca. Po chwili list również ląduje w koszu.
- Skarbie, choć na kolację!- woła mama.
- Już idę!- odpowiadam.
Na kolację mam naleśniki z
dżemem, coś co naprawdę lubię i pozwoli mi się odprężyć po dzisiejszym
dniu. Biorę je do siebie na górę i zaczynam oglądać mój ulubiony film Zmierzch zjadając je łapczywie. Po filmie gaszę telewizor, odstawiam talerz na bok i zasypiam, z myślą, że jutro trzeba iść do szkoły.
Po powrocie ze szkoły wchodzę do swojego pokoju i kogo widzę? Mojego „ kochanego przyjaciela” Koreańczyka.
- Co tu robisz?- pytam z chęcią opanowania swojej złości.
- Chcę porozmawiać.
- W takim razie nie ma o czym- odpowiadam z pośpiechem.
- Owszem jest! I nie próbuj mi wmawiać, że nie!
- Spokojnie, nie krzycz- mówię z opanowaniem.
- Jak mam nie krzyczeć skoro ty masz mnie gdzieś i nie odpowiadasz na moje wiadomości, które są niezwykle ważne!
- Pfff!- prycham.- Chyba dla ciebie! Ja uważam, że powinieneś się odpieprzyć i nie zawracać mi głowy zbędnymi rzeczami!
Nie odpowiada od razu, tylko kopie w ścianę obok ze złości.
- Co ty robisz chuju?!- krzyczę na niego.
- Przepraszam.
- I widzisz! Tak to z tobą
właśnie jest. Najpierw coś robisz, a później przepraszasz. Jakbyś nie
wiedział, powinno być na odwrót!- wkurzyłam się.- Wypierdalaj stąd!
Lecz on się nie rusza, dlatego sama wypycham go za drzwi.
SEHUN
Stoję za
drzwiami jej domu i nie wiem co zrobić. Cholera! Znów spierdoliłem
sprawę przez jeden wybuch złości. Znów zachowałem się jak skończony
dupek i skrzywdziłem Karo. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Chodzę ulicami miasta nic nie robiąc. Chcę się odprężyć wchodząc do jakiegoś klubu nocnego, ale to też nie pomaga.
- Cześć przystojniaku- mówi do mnie jakaś laska, lecz ja jakoś nie specjalnie jestem nią zainteresowany i idę dalej.
Po chwili przychodzi mi pewien pomysł do głowy. Kieruję się ku mojemu celowi ze łzami w oczach, rozmyślając co się zaraz stanie.
Jestem już na miejscu. Dotarłem
do miejsca, gdzie w tej chwili znajduje się gang Justina Biebera. Dodam
od razu, że ja też kiedyś w tym uczestniczyłem. Podchodzę do ich „ biura
”, gdzie kierujący tą całą posraną organizacją obściskuje się z jakąś
lalunią.
- Słuchaj Bieber. Mam sprawę- splunąłem.
Przestaje zabawiać się dziwką i odtrąca ją na bok.
- Czego chcesz Park? (to moje nazwisko)
- Tak jak mówiłem mam sprawę- powiedziałem bez entuzjazmu.
- No to słucham.
- Na osobności- warknąłem.
- Wyjdź- powiedział swojej… dziewczynie, a ona to zrobiła.
- Mów! Nie mam czasu!- wrzasnął.
- Jakoś nie widzę chuju! W ogóle się nie zmieniłeś! Zawsze będziesz skurwysynem!
- Uważaj na słowa debilu- syknął.
Ze złością uderzyłem w jego biurko, aż podskoczyły wszystkie rzeczy na nim stojące.
- Nie mam zamiaru gówniarzu- odparłem.
Odwrócił się tyłem do mnie i powiedział:
- Masz tę sprawę, czy przyszedłeś mnie po prostu wkurwić?!
- Dobrze. Przejdę do rzeczy…
- Wreszcie- przerwał mi.
- Zamknij się!
Złapałem oddech i zacząłem mówić.
- Zabij mnie Bieber.
- Słucham?- zapytał jakby nie dosłyszał.
- To co słyszałeś. Zabij mnie.
- A z wielką przyjemnością wiesz? Czekałem na to całe życie- powiedział, po czym wyjął nóż i przyłożył go do mojego gardła.
- Ale nie tak!- wrzasnąłem.- Daj mi jakieś prochy!
- Jeszcze czego?! Wolę cię zabić brutalnie!
Skurwysyn.
- Dobra, jak chcesz, byleby było szybko- szepnąłem.
- Co ty tam gadasz?- zapytał, jakby chciał mnie jeszcze bardziej wkurzyć.
- Powiedziałem, że możesz mnie zabić dowolną techniką!
- W takim razie zrobię to gołymi
rękoma Park. Mogą mnie za to wsadzić do kicia, ale przynajmniej będę z
tego zadowolony, po czym zamachną się i przywalił mi z całej siły.
KARO
Czuję się jakoś dziwnie. Przez
24 godziny nie dostałam od niego żadnej wiadomości, a stało się to już
moim nawykiem. Może wziął sobie do serca to, co mu wczoraj powiedziałam?
Nie wiem. W każdym razie nie za bardzo się tym przejmuję.
O 19 PM schodzę na dół, by
obejrzeć wiadomości. Ostatnim z tematów jest pobicie młodego człowieka,
który jest w ciężkim stanie. Jak tylko się dowiedziałam, o kim mówią
zamurowało mnie.
Cholera! W co on się wpakował? Od początku wiedziałam, że jest głupi, ale nie wiedziałam, że aż tak!
Pojechałam do szpitala go
odwiedzić. Przy okazji dowiedziałam się również, kto był jego oprawcą i w
jakim siedzi więzieniu. Postanowiłam tam pojechać.
Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam za ladą jakiegoś murzyna. Podeszłam do niego.
- Czy mogę się widzieć z niejakim Justinem Bieberem?
- Ho! Ho! A co panią do niego sprowadza?- zapytał.
- Coś- odparłam.
- Cóż. Dobrze wiedzieć- odparł.
Siedziałam przed Bieberem zakutym w kajdanki. Wtedy tak naprawdę dotarło do mnie co robię.
- Czego chcesz kochanie?- odezwał się pierwszy.
- Coś ty najlepszego narobił?
- To o co mnie poproszono, choć nie do końca. I tak kiedyś go wykończę- powiedział pochylając się ku mnie.
Słucham, co on pierdoli?
- Czyli? Co masz namyśli?- spytałam nie wiedząc czego się spodziewać.
- Sehun powiedział, że mam go
zabić… nie zawahałem się, lecz nie dokończyłem dzieła. Zanim się
zorientowałem była już policja. Nie ma to jak być wrobionym przez swoich
ludzi.
- Ty łajdaku! Trzeba było się spytać o co mu chodzi!- wrzasnęłam ze zdenerwowaniem.
- Po co?
- Jak to po co? Posrało cię?! Ludzi bez powodu się nie zabija!
- Najwyraźniej mnie nie znasz.
Cholera! Facio zaczyna mnie denerwować.
- Dobra. Mówił coś? Cokolwiek?
- Bełkotał coś o jakiejś dziewczynie, że nie odwzajemnia jego uczuć.
- Taaa… chodziło mu o mnie. Mówił coś jeszcze?
- Tak.
Kurwa!
- No to co?! Gadaj!
- Mówił coś, że stracił sens życia.
O ja pierdole. Naprawdę?!
- Dobra, dzięki to wszystko co chciałam wiedzieć.
Wstałam gwałtownie z krzesła, po czym wyszłam z sali nie żegnając się już nawet z władzą.
Wróciłam do domu i położyłam się
plackiem na łóżku. Co ten chłopak najlepszego zrobił? Albo raczej co ja
zrobiłam?! To przeze mnie jest w takim stanie! Nie wiedziałam, że ma
tak kiepską psychikę. Powinnam być bardziej wyrozumiała. Teraz się czuję
jakbym to ja to zrobiła. Jutro tam wrócę. Teraz muszę się z tym
przespać. Lecz niech nie myśli, że zmienię zdanie na jego temat.
Wyraźnie dał mi do zrozumienia, że jest dupkiem.
BAEKHYUN
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I o to drugie opowiadanie od czytelnika XD Niestety nie będzie dalszej część. :(
Suho i ja mamy nadzieje, że wam się spodoba :D
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
Nie zapomnijcie że Wy również możecie przysyłać swoje prace na suho.jestem@gmail.com
Nie zapomnijcie komentować ;)
KRIS